napisz krótkie rozważanie do 5 stacji drogi krzyżowej
Rozważania Drogi Krzyżowej. Człowiek chodzi wieloma drogami, nie zawsze dobrymi. Lubi chodzić swoimi ścieżkami, nie zawsze w kierunku dobra. Często błądzi, wchodzi w ślepe uliczki. Często ulega pokusie, aby iść na skróty. Jest jednak jedna drogą, którą każdy musi przejść. Na tej drodze nie ma żadnych skrótów. Tej drogi w
Ojciec Święty przewodniczył dziś Drodze Krzyżowej na krakowskich Błoniach odbywającej się w ramach Światowych Dni Młodzieży. Każda stacja Drogi Krzyżowej dotyczyła jednego z problemów z którymi zmaga się współczesny świat. Konkretne wspólnoty Kościoła pokazywały, że niesie on miłosierdzie i pomaga w trudnych chwilach. Czternaście stacji było odniesieniem do
Wypisz wszystkie stację drogi krzyżowej wraz z jej tytułami oraz napisać rozważanie do I stacji drogi krzyżowej Proszę o pomoc dam Naj 5 gwiazdek i serducho i
Można powiedzieć, że to sami uczestnicy swym świadectwem propagują to wyjątkowe przeżywanie Drogi Krzyżowej. W bieżącym roku już ponad 20 miejsc w diecezji pelplińskiej zadeklarowało organizację tej niecodziennej drogi krzyżowej wg. wymagających standardów zalecanych przez inicjatorów EDK na terenie naszej diecezji.
PRZEZ ROZWAŻANIE STACJI DROGI KRZYŻOWEJ o. Robert DeGrandis SSJ Te stacje Drogi Krzyżowej przeznaczone są do czytania i rozważania, abyśmy sercem i umysłem mogli przyjąć ich przesłanie, otwierając się na uzdrawiającą miłość Jezusa. Podkreślają one naszą potrzebę uzdrowienia - wyzwolenia z takich chorób
nonton film dilan 1992 full movie indoxxi. Batkaa Stacja 5 Szymon pomaga nieść krzyż Jezusowi. Jezus już nie ma siły nieść krzyża naszych grzechów. Żołnierze przymuszają Szymona z Cyreny , aby pomógł Jezusowi. Zmęczony pracą Szymon bierze Chrystusowy krzyż i niesie go na Golgotę. Droga nie jest łatwa, ale to nie ma znaczenia. Cynerejczyk chce pomóc i nie lęka się. Panie Jezu pomóż nam z ochotą podejmować swój krzyż, krzyż naszych problemów i życiowych trosk. 2 votes Thanks 5
"Bóg nie potrafił biernie przyglądać się cierpieniu ludzi, których kocha bardziej, niż najlepszy rodzic kocha swoje własne dziecko" - pisze Dominik Dubiel SJ w rozważaniach Drogi Krzyżowej - nabożeństwa, które pozwala wspólnie z Jezusem "przejść" drogę Jego męki i śmierci. Pomódl się rozważaniami Drogi Krzyżowej, która nawiązuje do tragicznych wydarzeń na Ukrainie i uwierz w to, że Chrystus jest razem tymi, którzy cierpią. Wstęp Wyobraź sobie, że patrzysz z wysoka na cały świat. Zobacz różnorodność świata przyrody i kultur w Afryce, Azji czy Europie. Pomyśl o ludziach. Jedni są bogaci, inni umierają z głodu. Jedni mają piękne, kochające rodziny, inni czują się zupełnie samotni. Jedni żyją w pokoju i bezpieczeństwie, inni pośród piekła wojny. Tak naprawdę, dzisiejszy świat niewiele różni się od świata sprzed nieco ponad dwóch tysięcy lat. Wtedy to Pan Bóg, patrząc na ten świat w całej tej jego różnorodności, stał się człowiekiem. Po co? Bo miłość nie manipuluje, ani nie zmusza do niczego, więc Bóg, który jest Miłością, nie trzyma człowieka na smyczy i nie łapie go za rękę, kiedy ten chce popełnić zło. Ale jednocześnie Bóg nie potrafił biernie przyglądać się cierpieniu ludzi, których kocha bardziej nawet, niż najlepszy rodzic kocha swoje dziecko. Bóg stał się więc jednym z nas, żeby przekazać każdemu z nas najważniejszą wiadomość: taki jak jesteś teraz, jesteś wart, żeby kochać cię bezwarunkowo i to aż do końca. Bo miłość lepiej wyrażają czyny, niż słowa. A często najlepiej wyraża ją po prostu obecność i bliskość. Dlatego jako chrześcijanie podczas nabożeństw Drogi Krzyżowej nie kontemplujemy męki Pana Jezusa: kontemplujemy Pana Jezusa, który kocha nas bezwarunkowo i jest obecny w tej sytuacji życiowej, w jakiej znajdujemy się w tej chwili; kontemplujemy miłość, która nie uciekła od męki; miłość, która jest silniejsza, niż śmierć. Stacja IPan Jezus skazany na śmierć Jezus został skazany na śmierć w procesie, który nie miał nic wspólnego z troską o sprawiedliwość, pokój i wspólne dobro. Elitom religijnym Izraela chodziło o pozbycie się osoby, którą uważały za zagrożenie dla ich wygodnej pozycji społecznej, rzymskiemu namiestnikowi chodziło o uniknięcie rozruchów w zarządzanej przez niego prowincji. Kiedy najwyższą wartością staje się święty spokój i wygoda, cierpią i umierają niewinni. Bóg stał się Człowiekiem, żeby ci, którzy cierpią z powodu niesprawiedliwości, nie byli z tym sami. Cierpi z nami, kiedy boleśnie dotyka nas niesprawiedliwość innych. I solidaryzuje się z tymi, którzy cierpią z powodu naszego egoizmu. Stacja IIPan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona Krzyżem nieraz nazywamy cierpienie, z którymś przychodzi nam się w życiu mierzyć. Cierpienie niesprawiedliwe. Bezsensowne. Złe. Jaki jest sens cierpienia Ukraińców mordowanych w tej okrutnej wojnie, jaka toczy się tuż za naszą wschodnią granicą? Jaki jest sens cierpienia „Pana Torpedy” i milionów innych dzieci na świecie umierających na nieuleczalne choroby? Jaki jest sens mniejszych i większych cierpień, które dotykają każdego z nas? Zamiast tłumaczenia, Bóg staje się człowiekiem i poddaje się jednej z najbardziej okrutnych tortur jakie wymyślił człowiek. Bierze krzyż i rozpoczyna swój ostatni marsz. Ramię w ramię z każdym cierpiącym. Stacja IIIPierwszy upadek Tradycja drogi krzyżowej mówi nam o trzech upadkach Jezusa. Pierwszy musiał nastąpić jakoś zaraz po wzięciu na ramiona krzyża. Każdy kiedyś tego doświadczył: pierwszy szok po otrzymaniu złej wiadomości. Śmiertelna choroba. Wypadek. Wybuch wojny. Kryzys w rodzinie. Można by długo wymieniać. Zawsze to samo. Najpierw niedowierzanie. Potem poczucie, że świat wali się nam na głowę. Niezdolność, żeby myśleć o czymkolwiek innym, żeby robić cokolwiek innego. Wszystko inne wydaje się banalne i mało ważne. Bóg stał się człowiekiem, żeby pomóc nam wstać. Nie, żeby pomóc zapomnieć, albo udawać, że nic się nie stało. Ale żeby nie ulec pokusie dostrzegania w świecie wyłącznie zła. Stacja IVSpotkanie z Maryją Bycie mamą nie jest łatwe. Bycie Mamą Zbawiciela bynajmniej nie było łatwiejsze. Wiemy z Biblii, że w życiu Maryi nie brakowało momentów, w których relacja z Synem przyprawiała ją o „ból serca” – od ucieczki dwunastoletniego Jezusa do świątyni jerozolimskiej, przez momenty, w których słyszała, jak mówiono o Jej Synu, że jest „żarłokiem i pijakiem”, czy wręcz wariatem, aż po chwilę, w której patrzyła na Niego w trakcie wykonywania na nim wyroku śmierci. Ukochany, jedyny Syn, o którym anioł powiedział Jej, że będzie Mesjaszem i Królem, teraz oskarżony o bluźnierstwo, idzie by zostać „zawieszony na drzewie” jako „przeklęty”. To trochę za dużo jak na jedno serce Matki… Więź Jezusa ze swoją Mamą nie była usłana różami. Ale miłość była silniejsza i przeprowadziła przez ciemności niezrozumienia, smutku i śmierci, do niedzielnego poranku zmartwychwstania. Maryja i Jezus; Mama i Syn – to dobrzy towarzysze w naszych rodzinnych kryzysach, konfliktach, w momentach, kiedy ktoś ważny dla nas odchodzi. Ich bliskość przypomina, że ciemność Wielkiego Piątku jest znakiem bliskości światła Niedzieli Zmartwychwstania. Stacja VSzymon z Cyreny pomaga Jezusowi nieść krzyż Wycieńczony bezsenną nocą, głodem i torturami, nie był w stanie nieść dalej krzyża. Żołnierze kazali więc przechodzącemu w pobliżu przypadkowemu mężczyźnie, by pomógł skazańcowi. Szymon nie miał na to najmniejszej ochoty, ale zrobił to. Tym nieco wymuszonym dobrym uczynkiem przeszedł do historii. Przez pomoc cierpiącemu człowiekowi zawsze prześwituje dobroć Pana Boga. Kiedy wszędzie wokół widać tylko cierpienie i pytamy: „gdzie jest Bóg?”, chrześcijaninowi przychodzi na myśl podwójna odpowiedź. Z jednej strony Bóg w Chrystusie współcierpi z cierpiącym. Z drugiej strony, Bóg okazuje swoją bliskość poprzez każdy ludzki gest dobroci, pomocy i wsparcia. Stacja VIWeronika ociera twarz Jezusa To nie była jedna z wojowniczych bohaterek znanych z Biblii, jak Judyta, czy Estera. Weronika była po prostu osobą, która pośród krzyczącego tłumu i okrucieństwa przeprowadzających egzekucję, zrobiła mały gest delikatności, wrażliwości i współczucia. Jeden z moich współbraci jest kapelanem ukraińskiego wojska. Zawsze powtarza, że jednym z jego najważniejszych zadań jest rozwijanie w żołnierzach wrażliwości na dobro, prawdę i piękno. Tylko to jest w stanie ocalić ich przed pogrążeniem się w wyniszczającej logice wojennej nienawiści. Zachowana przez Tradycję scena otarcia twarzy cierpiącego Jezusa przez Weronikę uczy nas, że wrażliwość, czułość i delikatność mają dużo większe znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Nie ma czasu do stracenia. Trzeba je wprowadzać w naszą codzienność. Stacja VIIDrugi upadek Czasem mówi się o grzechu jako o upadku i czujemy się nim upokorzeni. Zwłaszcza kiedy ciągle wpadamy w te same schematy i doskonale czujemy, że to szkodzi nam, szkodzi naszym relacjom z ludźmi, w końcu osłabia nasze doświadczenie bliskości Boga. Ale to tylko jedna strona medalu. Dla wierzących w Jezusa Chrystusa, drugą stroną zawsze jest miłosierdzie i przebaczenie. Bóg nigdy się nie niecierpliwi, ani nie męczy przebaczaniem. Wręcz przeciwnie. Choć boli Go, kiedy błąkamy się bezradni w naszej grzeszności, to każde nasze pragnienie powrotu jest momentem, w którym dosłownie przelewa się Jego miłosierdzie i łaska. Dzięki temu jesteśmy w stanie budować w naszej codzienności świat bardziej wrażliwy, pokorny i zdolny do miłości. Stacja VIIIJezus spotyka płaczące kobiety W trakcie drogi krzyżowej Jezus spotkał grupę kobiet, które lamentowały nad losem skazanego. Mówi do nich słynne słowa: „Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i nad waszymi dziećmi”. To niezwykle ważna wskazówka dla całego naszego życia duchowego. Kiedy doświadczamy jakichkolwiek uczuć: wzruszenia, złości, współczucia, radości, smutku itd., nie przechodźmy nad tym od razu do porządku dziennego, bo wtedy absolutnie nic się nie zmieni w naszym życiu. Zatrzymajmy się przy tym, czego doznajemy. Doświadczajmy tego świadomie. Spróbujmy przyjrzeć się z czego to nasze uczucie się bierze i do czego nas prowadzi. Co mówi nam o nas? To ważny krok do poznania samego siebie, a ostatecznie do przemieniającego nasze życie spotkania z Bogiem. Stacja IXTrzeci upadek Są takie sytuacje, w których po prostu brakuje nam siły; kiedy czujemy, że tego wszystkiego już po prostu za dużo. Żadne słowa pocieszenia nie pomagają. Żadne gesty wsparcia nie przynoszą ulgi. Pomódlmy się przez chwilę w ciszy za wszystkie osoby, które w tej chwili znajdują się w takiej sytuacji. Żeby mogły zobaczyć choćby promyk nadziei na zmartwychwstanie, które gwarantuje Jezus Chrystus, w tej chwili naprawdę blisko nich; może nawet bliżej, niż kiedykolwiek. Stacja XOdarcie Pana Jezusa z szat Żołnierze podzielili między siebie ubranie Jezusa, a nagiego Boga-Człowieka zawlekli w stronę krzyża. Trudno wyobrazić sobie moment większego zawstydzenia i upokorzenia. Jezus doskonale wiedział co Go czeka, jeśli odda się w ręce chcących Go wyeliminować władz. Ale nie zrezygnował, nie uciekł. Jego pragnienie towarzyszenia nam w chwilach, kiedy czujemy się upokorzeni, ośmieszeni czy niezrozumiani, było silniejsze. Bóg nie towarzyszy nam jako obserwator naszego cierpienia, ale jako jego współuczestnik. To najgłębszy akt solidarności i bliskości Boga. Stacja XIPrzybicie Jezusa do krzyża Przyszedł moment absolutnej bezradności. Jezus został odarty ze wszystkiego czy mógł się podzielić. Jest zupełnie unieruchomiony przez narzędzie tortur, jakim jest krzyż. Zwolennicy zniknęli, uczniowie uciekli. Wszystko wskazuje na całkowitą porażkę jego misji. Ale nawet w tej zupełnie przegranej pozycji są obecne drobne ziarenka nadziei. Jeden z przestępców ukrzyżowanych obok Niego, dostrzega w Jezusie swoją ostatnią deskę ratunku i Jezus obiecuje mu, że spotkają się w niebie. Pod krzyżem, oprócz złowrogiego tłumu, jest kilka kochających osób: Mama i kilkoro najbliższych przyjaciół. Może wydaje się, że to mało. Ale wystarczająco, by dowieść, że nawet w obliczu największego zła, warto zaufać miłości, której nie jest w stanie zniszczyć żadna ciemność. Stacja XIIŚmierć Pana Jezusa Najbardziej absurdalny moment w dziejach świata – moment śmierci nieśmiertelnego Boga. Ale tak naprawdę jest to moment największego zwycięstwa w dziejach świata. Bo od chwili, gdy Bóg-Człowiek pogrążył się w otchłani śmierci, śmierć przestała być miejscem, które oddzielałoby nas od Boga. Śmierć Jezusa jest dla wierzących w Niego źródłem nadziei, że śmierć naszych bliskich, a kiedyś nasza własna, nie jest końcem. Stacja XIIIZdjęcie ciała Jezusa z krzyża Pietà, czyli przedstawienie Maryi trzymającej w ramionach ciało martwego Syna jest jednym z najbardziej wstrząsających obrazów w sztuce chrześcijańskiej. Na widok matki płaczącej nad śmiercią własnego dziecka właściwie należy zamilknąć, bo żadne słowa nie są w stanie oddać ogromu jej cierpienia. Warto jednak zatrzymać się przez chwilę przy wyobrażeniu Maryi trzymającej w ramionach zdjęte z krzyża ciało Jezusa. Jeśli bowiem wczujemy się w jej cierpienie, to po jakimś czasie wyczujemy jeszcze jedną rzecz: iskierkę wiary i płynącej z niej nadziei, której nie zdołała zgasić nawet ta najciemniejsza chwila jej ziemskiego życia. Stacja XIVZłożenie ciała Pana Jezusa w grobie Bóg w grobie. Wielki Milczący. To jedno z doświadczeń, z którymi mierzy się w swoim życiu każdy chrześcijanin. Owo doświadczenie Boga w grobie płynnie przechodzi w doświadczenie pustego grobu. Naszą pierwszą (i zrozumiałą) reakcją jest poczucie bycia opuszczonym przez Boga. Ale wtedy warto wczytać się Ewangelię opisującą doświadczenie uczniów, którzy zetknęli się z pustym grobem. W pierwszym momencie nic im to nie mówi. Widzą tylko pustkę w miejscu, gdzie spodziewali się spotkać Jezusa. Dopiero z czasem orientują się, że milczenie grobu wcale nie oznacza nieobecności. Bynajmniej! Doświadczenie pustki jest znakiem zmartwychwstania. Bóg jest żywy i choć wymykający się ich schematom, to w pełni realny. I daje się rozpoznać po pocieszeniu jakie rodzi się w sercach tych, którzy doświadczyli spotkania z Nim. Na koniec tej Drogi Krzyżowej pomódlmy się o łaskę doświadczenia obecności Boga w naszych zmaganiach, zranieniach, poczuciu opuszczenia, ciemności i śmierci. Pomódlmy się o łaskę nadziei mimo wszystko. Żebyśmy pośród absurdu krzyża rozpoznawali ślady zmartwychwstania. I żebyśmy umieli żyć tak, żeby ludzie, których spotykamy mogli rozpoznać te znaki zmartwychwstania w naszym stylu życia. Choćby w tej prostej wierze w Jego obecność; i w tej nadziei mimo wszystko; i w naszej małej codziennej miłości.
Droga Krzyżowa ulicami miasta 5 kwietnia 2020 Your browser does not support the audio element. Wstęp Jezus powiedział do uczniów: „Wy wszyscy zwątpicie we mnie tej nocy. Bo jest napisane: uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada” (Mt 26,31) Powiedział również: „Zaprawdę powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi.” (Mt 26,21) NOC – zdrady, zwątpienia, strachu, NOC – zagubienia, rozczarowań, bezradności NOC – opuszczenia, samotności, walki z demonami i samym sobą, NOC – próby wiary, NOC – niewyobrażalnego bólu ciała i duszy. TWOJA NOC Każdego z nas Jezus pyta :Przyjacielu, po coś przyszedł? Dać świadectwo prawdzie czy mnie zdradzić? Będziesz trwać przy mnie, czy przerażony uciekniesz, wypierając się mnie? Stacja I Pan Jezus na śmierć skazany Fascynował Piłata ten tajemniczy, milczący, spokojny, pełen godności oskarżony. Było w skazańcu coś istotnie królewskiego, chociaż jak sam mówił, Jego Królestwo nie jest z tego świata. Dziwne to było przesłuchanie, które gdyby nie okoliczności, mogłoby przypominać filozoficzną dysputę na temat: Co to jest prawda? Jednak nie o prawdę w tym procesie chodziło. Wyrok od dawna był ustalony przez Sanhedryn, należało tylko odpowiednio nastawić Piłata, podstawiając fałszywych świadków, łamiąc procedury prawne, a ostatecznie przez szantaż polityczny wymusić na Piłacie wyrok skazujący Jezusa na śmierć. Ten proces sądowy ciągle trwa. Podważana jest, Panie, Twoja wiarygodność jako Syna Bożego, jako Zbawiciela! Jako Tego, który ma moc uzdrawiać wszystkie choroby i leczyć każdą ranę! Czego się tak bardzo boisz, że jak Piłat umywasz ręce i wyrzucasz Jezusa ze swojego życia? Czyjej władzy ulegasz? Czym dajesz się zastraszyć? Wybacz, Panie, nasz brak wiary. Stacja II Jezus bierze krzyż na Swe ramiona Tamtej nocy w ogrodzie Oliwnym błagałeś, Panie, trzykrotnie Ojca, by zabrał od Ciebie ten kielich cierpienia. Jak inna to była noc spędzona na modlitwie z Ojcem od tylu poprzednich nocy. TEJ NOCY Ojciec cierpiał tak jak SYN – jedyny, umiłowany, posłany jako Zbawiciel świata. Bóg Ojciec – który jest Miłością, jest Wszechmocny – nie oddalił tego kielicha, ale umocnił Syna takim ogromem miłości, że Jezus z największym zaufaniem do Ojca i równie wielką miłością powiedział: nie to, co ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie! Było tak, jak sam zapowiedział: Dlatego miłuje mnie Ojciec, bo ja życie moje oddaję (…), nikt mi go nie zabiera, lecz ja od siebie je oddaję. I oddał za Ciebie i za mnie. Bestialsko torturowany, wyszydzony, opluty, poraniony tak, że wielu nie mogło na Niego patrzeć – poszedł pełen Królewskiego majestatu i godności, mimo haniebnej korony cierniowej, bez żadnej skargi, z pełnią miłości modlitwą przebaczenia swoim oprawcom. Stacja III Jezus upada pod krzyżem po raz pierwszy Zapytałeś kiedyś, Panie: Czemu to wzywacie mnie „Panie, Panie”, a nie czynicie tego, co mówię? (…) Ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki. (Łk 6 46,49) Upadamy, bo nie jesteśmy posłuszni Twojej nauce, Panie. A przecież tak doskonale znamy słowa Maryi z wesela w Kanie – uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie. NIE CZYNIMY! Niesiesz, Panie, krzyż naszych grzechów, a szczególnym ciężarem są grzechy niewyznane podczas sakramentu pokuty, grzechy ukryte lub pominięte w niedbałym rachunku sumienia, a także grzechy tych, których posłałeś do życia konsekrowanego. Biada wam, obłudnicy, bo zamykanie Królestwo Niebieskie przed ludźmi, przewodnicy głupi i ślepi. Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle? – te słowa skierował Jezus do faryzeuszy i uczonych w Piśmie, ale mogą odnosić się one do każdego z nas, kiedy brnąc w grzech czujemy się bezkarni, zaślepieni własną pychą, zniewoleni pożądliwością, pełni zazdrości i gniewu. Panie Jezu, niech Twoja pokorna miłość podnosi nas z upadków. Stacja IV Pan Jezus spotyka swoją Matkę Są takie spotkania, rozmowy, modlitwy, które powinny pozostać w dyskretnym ukryciu, aby czyjeś podejrzliwe myśli i złośliwe języki nie sprofanowały tego, co czyste, piękne i szlachetne. Na drodze krzyżowej Jezus spotyka ukochaną Matkę. W atmosferze pośpiechu, wrzasku żołnierzy, wąskich uliczek pełnych przepychających się ludzi, Maryja i Jezus nie mieli możliwości, żeby temu niezwykłemu spotkaniu nadać sens bardzo intymny, rodzinny, najczulszy. Zamiast słów musiały wystarczyć spojrzenia, w których bezgraniczna miłość wyrażała jednocześnie ból, smutek, tęsknotę, świadomość rozstania. Delikatny, nieśmiały dotyk Matki, by nie powiększać bólu tak poranionemu Synowi, musiał Jezusowi wystarczyć na dalszą drogę męki. Miech boleści przeszywał oba tak bardzo kochające się serca zjednoczone ogromnym cierpieniem, pogodzone z tym, co MUSI się wypełnić. I na naszej drodze krzyżowej czeka Maryja, współcierpiąca z nami Matka. Ona wszystko rozumie. Nigdy nas nie opuści, będzie przy nas w naszym bólu, osamotnieniu, wzgardzie, wyszydzeniu, upodleniu. Jej Miłość da siłę, wiarę, nadzieję. Idź do Niej, oddaj się Jej całkowicie, Ona Cię uratuje, ukoi największy ból. Niepokalane Serce Maryi, bądź naszym ratunkiem! Stacja V Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi Czasem bywa takie cierpienie, którego sam nie uniesiesz i wtedy trzeba przyjąć pomoc drugiego człowieka, którego Jezus posyła do Ciebie. Ile to razy otrzymaliśmy pomoc w dramatycznej sytuacji. Módlmy się z wdzięcznością za tych, którzy ofiarowali nam swój czas, rozmowę, spotkanie, wysłuchali ze zrozumieniem, obdarzyli pełnym miłości spojrzeniem i ciepłym uśmiechem, byli blisko, gdy tak bardzo bolała samotność. Czasem to nas Jezus posyła do innych w sposób nieoczekiwany, burzący nasze własne plany i mobilizuje do działań, na które początkowo wcale nie mamy ochoty. Mamy, według Jego nauki, nieść brzemiona jedni drugich, okazując sobie wzajemni miłość, wsparcie, zrozumienie, nie oczekując zapłaty czy uznania. Wszyscy o tym wiemy, ale czy rzeczywiście mamy ŚWIADOMOŚĆ, że cokolwiek uczyniliśmy innym, uczyniliśmy JEZUSOWI? Czy naprawdę OBCHODZI nas cierpienie innych czy buduję bliskie więzi z tymi, którzy dźwigają swój krzyż, czy może odgradzam się od nich murem milczenia, pozornego poszanowania ich wolności – nie będę się wtrącać w czyjeś życie – nie będę się narażał, poświęcał, może inni… Uwrażliwiaj, Panie Jezu, nasze serca na cierpienia innych. Stacja VI Weronika ociera twarz Panu Jezusowi Ile subtelnej delikatności i miłości musiało być w geście tej wrażliwej, odważnej kobiety, gdy ocierała opuchniętą, zakrwawioną, oplutą twarz Jezusa. Jej postawa ilustruje to, o czym w pierwszym liście pisał św. Jan: (…) Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. (…) W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. Weronika wie jak okazywać miłość. Nie myśli o sobie, najważniejszy jest Jezus – poraniony, spragniony, opuszczony, brutalnie bity, kopany, obrzucany obelgami i przekleństwami. Ewangelista Mateusz (10, 32) przypomina słowa Jezusa, które dopełniają to niezwykłe spotkanie Zbawiciela z Weroniką: Do każdego więc, kto się przyzna do mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i ja przed Moim Ojcem, który jest w niebie. Panie Jezu, spraw, aby ci wszyscy, którzy z miłością i troską przychodzą mi z pomocą, zabierali ze sobą w pamięci wizerunek mojej twarzy pełnej wdzięczności i szacunku dla ich odwagi i trudu. Stacja VII Jezus drugi raz upada pod krzyżem Jezus powiedział do uczniów: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu na szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. UWAŻAJCIE NA SIEBIE!” Czy rzeczywiście uważamy? - na to co, jak i do kogo mówimy? - na to, jak i czemu się przyglądamy? - co nas fascynuje, zabiera czas, uwagę, myśli? - komu daję władzę nad sobą? - kto mną a kim ja manipuluję? - kogo swoim zachowaniem, słowem, gestem doprowadziliśmy do upadku? Wybacz nam Jezu nasze grzechy, oczyść nasze serca, bo stamtąd pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. Oby każdy upadek uczył nas mądrości, był przestrogą przed pułapkami szatana; obyśmy chcieli i potrafili zadośćuczynić wyrządzonym krzywdom. Stacja VIII Jezus spotyka płaczące niewiasty Czy kobiety jerozolimskie ZROZUMIAŁY to, co Jezus do nich powiedział? Zgodnie ze zwyczajem odprowadzały skazanego, lamentując nad Nim, a Jezus świadomy tego, dokąd i dlaczego idzie, ostrzega niewiasty co stanie się z Jerozolimą, która odrzuciła Mesjasza i nie chce nawrócenia. „Jeruzalem! Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani!” (Mt 23, 37) Jezus wie, że za kilka godzin umrze, ale obchodzi Go los tych, którzy zostaną przy życiu, bo zna przyszłe wydarzenia. Matki wydaję się jednak nieświadomie zagrożeń i niebezpieczeństw, które nadchodzą. Płaczemy nad sobą i nad naszymi dziećmi! Jezus i nas ostrzega: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod Moim imieniem i będą mówić: „Ja jestem” oraz „Nadszedł czas”. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. […] Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie.” (Łk 21, 8-11) Niech Twoje ostrzeżenia Panie wzbudzają w nas pragnienie nawrócenia i pokuty. Stacja IX Pan Jezus trzeci raz upada pod krzyżem Już większa część drogi za Tobą, Panie, miejsce kaźni coraz bliżej. Trudny do wyobrażenia ból, zmęczenie, ciągle krwawiące rany sprawiają, że upadam Panie Jezu kolejny raz. Udało się szatanowi przekonać ludzi, że mają prawo osądzić i zabić Syna Bożego jako opętanego bluźniercę. Ten „specjalista” od kłamstwa – szatan manipuluje nami na poziomie rozumu i emocji. Uderzy w najsłabszy punkt, uważnie obserwując czego się boisz, na czym ci zależy, czego tak kurczowo się trzymasz, że sama myśl o tym, że coś lub kogoś możesz stracić jest dla ciebie przerażająca. STRACH – to broń szatańska, dlatego Jezus nieustannie przypomina: nie bój się, nie lękaj się, ufaj, wierz tylko, odwagi, Ja jestem, podnieście głowy, nabierzcie ducha. Nie pozwól, Panie, byśmy trwali w upadku – przerażeni i wątpiący w Twoje Miłosierdzie. Przymnóż nam wiary, a Twoja odpowiedź na pytanie „Któż więc może być zbawiony?” niech będzie nasza nadzieją: „Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga”. (Łk 18, 26-27) Stacja X Pan Jezus z szat obnażony „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.” (Iż 53, 3) Bolesna prawda ujawnia się w słowach proroka Izajasza. Mieliśmy i często mamy Ciebie Panie za NIC! Tłum patrzył, jak odzierali Ciebie z szat. Stałeś nagi, jak tyle innych ofiar przemocy, gwałtów, brutalności, okrucieństwa i wymyślnych tortur. Ty – Mistrz i Nauczyciel, najlepszy pasterze, Uzdrowiciel, cudotwórca, Przyjaciel Syn Boży, Zbawiciel. Ogołocony ze wszystkiego wydawałeś się Panie pozbawiony wszelkiej mocy, ale to nieprawda. Bo Twoja moc pochodzi od Ojca, umacniania miłością w Duchu Świętym. Patrzyli na Ciebie przerażeni uczniowie, ukryci wśród tłumu i pewnie trudno im było wierzyć Twoim słowom: „Niech się nie trwoży serce wasze […] Idę przygotować wam miejsce. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej na same dzieła.” Panie Jezu, niech sakrament pokuty odziera nas z naszych grzechów, przywracając godność dzieci Boga Ojca. Niech naszą ludzką nędzę okrywa Twoja miłosierna Miłość. Stacja XI Pan Jezus do krzyża przybity Ileż to razy słyszeliśmy Twoje słowa Panie: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” (Łk 9, 23-24) Ilu z nas chce za wszelką cenę zachować swoje życie? No właśnie, za wszelką cenę! Zdrady Jezusa, odejścia od Boga, wybór wersji odwróconego Dekalogu? Jacy to inni bogowie tego świata stali się ważniejsi niż ten Jedyny Wszechmogący? Czyje imię wymawiano z większą czcią niż Imię Jezus? Czyje życie wydawało się bardziej interesujące niż Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życie? Czy jakiekolwiek inne stworzenie, oprócz człowieka zabija swoje potomstwo, jeszcze zanim się urodzi? Czystość, wstrzemięźliwość i wierność przestano łączyć z miłością, bo z niej zrobiono towar i przedmiot handlu. Pozwoliliśmy się okradać ze wszystkiego nie tylko w wymiarze materialnym, ale także moralnym i duchowym. Fałszywe świadectwa, kłamstwa, złe emocje, uzależnienia, agresja – co zrobiliśmy z naszym życiem? Czy w ogóle rozumiemy co to znaczy zaprzeć się samego siebie? Trzeba, póki jeszcze nie jest za późno zweryfikować swoje wybory i odpowiedzieć na pytanie: komu tak naprawdę UFAM? W kim lub w czym pokładam nadzieję? Co warte jest życie bez Ciebie, Panie? Stacja XII Jezus umiera na krzyżu Przygotowywałeś Panie uczniów na tę godzinę, mówiłeś o swojej męce, śmierci i zmartwychwstaniu, ale dla nich była to rzeczywistość tak odległa i niezrozumiała, że woleli spierać się o to, który z nich jest ważniejszy niż słuchać Twoich słów. Na tę godzinę przygotowywałeś Panie Jezu także swoją Matkę, a Ona w przeciwieństwie do uczniów, przeczuwała w swoim kochającym sercu ogrom cierpień, które przyjmiesz na siebie. Kiedy Jezus ujrzał Matkę pod krzyżem i stojącego obok umiłowanego ucznia, powiedział słowa, które każdy z nas doskonale zna, ale niezwykle istotne jest to, co św. Jan zapisał w kolejnym zdaniu: „I od tego godziny uczeń wziął Ją do siebie.” Co to tak naprawdę znaczy wziąć Maryję do siebie? Umierający Jezus daje nam swoją Matkę jak najcenniejszy, najukochańszy Dar. Zaufaj Jej, Ona nie wyprze się ciebie jako swojego dziecka, nie opuści cię pod krzyżem. Ci, którzy jako jej niewolnicy po 33 dniach rekolekcji zawierzyli Maryi swoje życie wiedzą, że prawdziwe są słowa św. Bernarda, które często przytacza św. Ludwik Grignon de Monforte: „Kiedy idziesz za Maryją, nie zbłądzisz. Kiedy modlisz się do Niej, nie popadniesz w rozpacz. Kiedy Ona cię podtrzymuje, nie upadniesz. Kiedy Ona cię chroni, nie będziesz się lękał. Kiedy cię prowadzi, nie będziesz czuł zmęczenia. Kiedy stoi przy twoim boku, bezpiecznie dotrzesz do celu.” Weź Maryję do siebie. Potęga Jej Miłości jest większa od bólu, cierpienia i śmierci. Stacja XIII Pan Jezus zdjęty z krzyża A więc wykonało się! Jezus umarł. Sanhedryn będzie mógł wraz z ludem świętować Paschę, napawać się swoim zwycięstwem, że na zawsze uciszyli tego Galilejczyka. Wreszcie spokój! Trzy kobiety pod krzyżem i małoletni Jan też wydają się być spokojni, ale z zupełnie innego powodu, bo przecież wreszcie skończyła się Męka ukochanego Jezusa. Ich spokój - to odrętwienie bólem, smutkiem, tęsknotą. Nie ma odpowiednich słów, by wyrazić nasze cierpienie wobec śmierci tych, których kochaliśmy, bo wraz z nimi umiera jakaś część nas. Nie było czasu na oddawanie należnej czci zmarłemu Jezusowi ani na dokonanie należytego obrządku wobec martwego ciała. Piłatowi też chodziło o to, aby jak najszybciej zamknąć sprawę kłopotliwego Króla Żydowskiego, dlatego nie odmówił Józefowi z Arymatei i pozwolił na zdjęcie z krzyża ciała Jezusa. Z najwyższym szacunkiem i współczuciem oddał Ciało Matce. Chwilą milczenia uszanujmy ból Matki Najświętszej, jednocząc się z Jej Miłością do Syna. Stacja XIV Jezus złożony do grobu Organizacją pogrzebu Jezusa zajęli się dwaj dostojnicy żydowscy – faryzeusz Nikodem i Józef z Arymatei, członek Sanhedrynu, obaj zakonspirowani zwolennicy Jezusa. Jak zanotował św. Jan, zabrali Ciało Jezusa, obwiązali Je w płótna razem z wonnościami i złożyli w nowym grobie, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Syn Boży, Nauczyciel i Mistrz, Uzdrowiciel, Przyjaciel, Cudotwórca, Mesjasz – złożony do grobu, a na pogrzebie tylko najwierniejsza garstka tych, których strach nie sparaliżował; których miłość do Jezusa była większa od jakiegokolwiek lęku. Nie było przy grobie Twoich uczniów, których nazwałeś przyjaciółmi, a przecież zapewniłeś ich Panie, że „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13) Nie uwierzyli w Twoją miłość? Zwątpili, uciekli bojąc się o swoje życie, a przecież uciszając burzę na jeziorze objawiłeś im swoją moc, nie zostawiłeś ich, gdy przerażeni wołali: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” (Mk 5, 38). Wstałeś wtedy Panie, rozkazałeś wichrom i jezioru i nastała GŁĘBOKA CISZA. I nam wszystkim – wątpiącym, przerażonym, bardziej ufającym ludziom niż Tobie, Panie, potrzebna jest głęboka cisza, żeby przy Twoim grobie zrobić dokładny, szczegółowy rachunek sumienia jaka jest nasza WIARA, zwłaszcza w uzdrowieńczą moc Eucharystii. Oby nigdy więcej STRACH nie okazał się większy niż MIŁOŚĆ do Ciebie, Panie, niż WIARA I NADZIEJA. Zakończenie Ojcze Nasz…Zdrowaś Mario…Chwała Ojcu…
UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE PRZEZ ROZWAŻANIE STACJI DROGI KRZYŻOWEJ o. Robert DeGrandis SSJ Te stacje Drogi Krzyżowej przeznaczone są do czytania i rozważania, abyśmy sercem i umysłem mogli przyjąć ich przesłanie, otwierając się na uzdrawiającą miłość Jezusa. Podkreślają one naszą potrzebę uzdrowienia – wyzwolenia z takich chorób emocjonalnych Jak: głęboko zakorzeniony gniew, uraza, zazdrość, nienawiść, pycha, brak przebaczenia – dzięki zasługom śmierci Jezusa na krzyżu. „Jeżeli wiec Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni” (J 8, 36). Jezus powiedział: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt. 11, 28). W taki czy inny sposób wszyscy jesteśmy obciążeni. Dla jednych będą to problemy finansowe, dla innych rodzinne, niektórzy cierpią z powodu samotności, inni przepełnieni są gniewem i goryczą z powodu zranień z przeszłości. Ale niezależnie od tego, jaki ciężar nas przygniata, obietnica Jezusa brzmi: Ja was pokrzepię”. Tego właśnie pokrzepienia szukamy, podążając za Panem kolejnymi stacjami Drogi Krzyżowej. I. Jezus na śmierć skazany OBRAZ: Pomyśl, jak straszna zbrodnie Jezus musiał popełnić, że zasłużył na takie publiczne upokorzenie – opluwany i smagany biczami, wyśmiany i ukoronowany koroną z ostrych cierni… Jezus miał ludzką naturę, był człowiekiem z krwi i kości, tak jak ty i ja. Wyobraź sobie, jak się czuje – wystawiony na pośmiewisko ludzi, a przecież wielu z nich to jego byli uczniowie, którzy z Nim chodzili i których nauczał. REFLEKSJA: Przypomnij sobie te sytuacje, gdy zostałeś niesłusznie potępiony i osądzony. Przypomnij sobie ludzi, którzy skrzywdzili cię w ten sposób. Jakie uczucia towarzyszyły tamtym wydarzeniom? Czy byłeś upokorzony, czułeś się mocno zraniony? Podejdź do Jezusa stojącego przed tobą. Pozwól Mu się objąć. Wyobraź sobie także tę osobę, która w przeszłości cię potępiła, wyśmiała, osądziła i głęboko zraniła. Jezus teraz łączy wasze dłonie i prosi cię: „Ze względu na Mnie przebacz mu. Przebacz mu tak, jak Ja tobie przebaczam” II. Jezus bierze krzyż na swe ramiona OBRAZ: Patrz na Jezusa uginającego się pod ciężarem krzyża i pomyśl, jak jest słaby z powodu utraty krwi. Otaczający Go żołnierze niosą w rękach bicze. Uderzają na oślep, popędzając Pana wspinającego się drogą na Kalwarię. Ramiona Jezusa zwisają bezwładnie, przygniecione krzyżem. REFLEKSJA: Co w twoim życiu jest tym krzyżem, którego nie potrafisz zaakceptować – czymś, co niełatwo byłoby zmienić? Czy jakaś choroba w rodzinie, powodująca problemy finansowe? Może śmierć kogoś bliskiego, z którą nie możesz się pogodzić? Być może twoje dzieci nie chcą chodzić do kościoła, choć zostały wychowane w środowisku chrześcijańskim? A może jakaś bliska relacja, w której pomimo twoich wysiłków nie może nastąpić pojednanie? Poproś Jezusa, żeby na swoich ramionach poniósł ten krzyż i wszystkie twoje ciężary. Oddaj je teraz Panu. III. Jezus upada po raz pierwszy OBRAZ: Ruchy Jezusa stają się coraz wolniejsze, ponieważ z każdym krokiem trudniej Mu dźwigać ciężar krzyża. Gdy Jego słabnące ciało nie jest już w stanie uczynić wysiłku kolejnego kroku – upada po raz pierwszy. Wsłuchaj się w gwar tłumu. żołnierze brutalnie szturchają Jezusa i miotając przekleństwa, zmuszają Go do wstania. Popatrz na wyraz twarzy Pana, gdy na chwile zamyka oczy, by uporać się z bólem. REFLEKSJA: Zatrzymaj się na moment i pomyśl o tym, w czym czujesz się mocny. Jaka jest mocna strona twojego charakteru? Może silna wola w stawianiu czoła przeciwnościom losu – z wewnętrznym pokojem, nawet gdy sytuacja wydaje się beznadziejna? Może gotowość służenia innym, pragnienie niesienia pomocy? Może odwaga, entuzjazm, dobre nawyki dotyczące pracy, właściwe postawy? Cokolwiek jest twoja mocna strona – podziękuj za to Panu. Pomyśl także o swoich słabych stronach. Ponieważ wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy doświadczamy słabości. Co jest tą słabością, która sprawia, że czujesz się jak Jezus upadający pod ciężarem krzyża? Zaakceptuj tę słabość, czymkolwiek ona jest – może to niezdolność do zawierania przyjaźni, nadmierne jedzenie, skłonność do hazardu, złość, lek, nieuporządkowanie zmysłowe, przymus robienia zakupów, popędliwość. Zaakceptuj tę słabość jako część ciebie samego. Oddaj ja Panu i obiecaj, że za każdym razem, gdy upadniesz – powstaniesz i będziesz zaczynał od nowa, tak jak On w drodze na Kalwarię. IV. Jezus spotyka swoja Matkę OBRAZ: Wyobraź sobie tę scenę – droga na Kalwarie, idzie nią Jezus, cały w sińcach, osłabiony; płynąca krew zasycha na Jego ranach. Z tłumu podchodzi do Niego Maryja. Pomyśl, jak wielka przeżywa udrękę, widząc swego jedynego Syna, tak niesprawiedliwie potraktowanego i straszliwie cierpiącego, łzy płyną Jej po policzkach, gdy wyciąga rękę, by Go dotknąć. Tak bardzo pragnie Mu ulżyć w bólu. Tak bardzo chciałaby Go przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, podobnie jak wiele razy robiła to w Nazarecie. Ale to jest Kalwaria… REFLEKSJA: Pomyśl o swojej mamie. Przypomnij sobie te wszystkie przypadki, gdy zraniłeś ja brakiem posłuszeństwa, zaniedbaniem, nie słuchając jej i nie zważając na jej potrzeby. Pomyśl także o tych wszystkich chwilach, gdy była przy tobie, kiedy jej potrzebowałeś, pocieszała cię i dodawała otuchy. Z miłością zaakceptuj swoja mamę tak, jak Jezus zaakceptował i kochał Maryje. Podziękuj Mu za swoja matkę i za te wszystkie momenty, gdy była przy tobie, przynosząc ci zrozumienie i pociechę jakiej wtedy potrzebowałeś. Przypomnij sobie także te chwile, kiedy mama cię zraniła i zadała ci ból. Pamiętaj, że nie jest doskonała. Ona także jest tylko człowiekiem. Ogarnij ją swoim przebaczeniem, nawet, jeśli już nie żyje. V. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi OBRAZ: Wyobraź sobie Szymona z Cyreny jako wysokiego, potężnie zbudowanego mężczyznę. Właśnie wracał z pola, a tu nagle zostaje wyciągnięty z tłumu. To żołnierze, obawiając się, że Jezus nie będzie w stanie dojść na szczyt Kalwarii, zmuszają Szymona do pomocy Panu w niesieniu krzyża. REFLEKSJA: Pomyśl o swoim ojcu. On, podobnie jak Szymon, wiele razy w twoim życiu usiłował ci pomóc. Kiedy potrzebowałeś wsparcia, ojciec twój był przy tobie. Gdy coś zepsułeś, tata składał to z kawałków, ponieważ potrafił robić rzeczy, które tobie wydawały się niemożliwe. A może było przeciwnie – nigdy nie było go w pobliżu, gdy go potrzebowałeś? Ponieważ był tylko zwykłym, słabym człowiekiem – zdarzało się, że ranił cię i może nawet upokarzał. Przypomnij sobie te momenty, w których liczyłeś na jego pomoc i aprobatę, a on nie zareagował i byłeś zdany na własne siły. Może witałeś go, wracającego z pracy i z entuzjazmem chciałeś mu opowiedzieć wszystkie szczegóły jakiegoś ważnego wydarzenia tego dnia, a usłyszałeś tylko, że jest zbyt zmęczony, wiec żebyś mu nie zawracał głowy. Pomyśl o tych momentach, kiedy poczułeś się odrzucony… Gdy widzisz Jezusa, tak bardzo upokarzanego w drodze na Kalwarię, zwróć się z przebaczeniem do swojego ziemskiego ojca za trzy znaczące zranienia, które ci zadał (świadomie lub nieświadomie). VI. Św. Weronika ociera twarz Jezusowi OBRAZ: Wyobraź sobie Weronikę, odważnie przepychającą się przez tłum, jak wymija żołnierzy i podaje swoja chustę Jezusowi. Ryzykując tak wiele, by pomóc skazanemu, udało jej się zrobić to, czego nie spróbował żaden mężczyzna. Gdy ociera twarz Jezusa – niegdyś tak piękną, a teraz boleśnie zeszpecona – ofiarowuje Mu swoja miłość i współczucie. REFLEKSJA: Przypomnij sobie osobę, która zawiodła cię, gdy potrzebowałeś jej pomocy i wsparcia. Czy był to twój przyjaciel? Może bracia i siostry? Rodzice? Dzieci? Kto odmówił ci pomocy, kiedy schowałeś swoja dumę w kieszeń i poszedłeś szukać u niego ratunku? Przypomnij sobie także te wypadki, kiedy ktoś podchodził do ciebie i prosił o pomoc, a ty go odrzuciłeś. Może był to uliczny żebrak, proszący cię o pieniądze? Może przyjaciel w potrzebie, a ty nie miałeś dostatecznie dużo czasu, _żeby go wysłuchać? Popatrz teraz w przebaczające oczy Jezusa i doświadcz jego miłości i pokoju, wyobrażając sobie tamtych ludzi. Otocz swoim przebaczeniem wszystkich, którzy cię zawiedli, ośmieszyli i odmówili pomocy. VII. Jezus upada po raz drugi OBRAZ: Słabnącemu Jezusowi ciężar krzyża wydaje się coraz większy, kradnie resztki sił Jego poranionemu ciału. Całkowicie wyczerpany, Jezus upada po raz drugi. Odnawia się ból wszystkich ran. Korona z cierni przecina głęboko skórę głowy, a zaschłe rany po biczowaniu otwierają się na nowo i krwawią. REFLEKSJA: Ile razy ty upadałeś z powodu swojej ludzkiej słabości? Ile razy byłeś nią upokorzony, szczególnie gdy chwaliłeś się, że tym razem już ci się uda, nie upadniesz? Kiedy Jezus powoli i z bólem podnosi się na nogi, nawet próba takiego ruchu jest dla Niego wielkim wysiłkiem. Ale wstaje, gotów dalej nieść ciężar swego krzyża. W tym momencie poproś o przebaczenie tych wszystkich sytuacji, w których nie chciałeś się podnieść i pójść za Jezusem po kolejnym upadku, zazwyczaj dlatego, że twoja duma i miłość własna zostały zranione. Poddaj Panu swoje słabości i zaufaj Mu, że z każdego upadku wyciągną cię Jego kochające ramiona. VIII. Jezus spotyka płaczące niewiasty OBRAZ: Wyobraź sobie Jezusa słabego i poranionego, za którym idzie potężna ciżba ludzi. Pomiędzy nimi są jerozolimskie niewiasty – płaczą ze współczucia i lamentują na widok Pana. REFLEKSJA: Te święte kobiety z Jeruzalem mogą reprezentować w naszym życiu ludzi związanych z Kościołem. Pomyśl o tych osobach ze swojej wspólnoty parafialnej, które zadały ci w jakikolwiek sposób ból. Ktokolwiek jest od dłuższego czasu w Kościele – niezależnie od wyznania – został w nim zraniony przez kogoś ze wspólnoty wierzących lub przez księdza, zakonnice, diakona, zakrystiana, przewodniczącego jakiejś organizacji kościelnej lub gospodynie z plebani. Dołącz do tej listy także tych członków twojej wspólnoty parafialnej, którzy plotkowali o tobie lub niesłusznie cię oceniali. Przypomnij sobie również ludzi z kręgu twojego Kościoła, którzy cię obrazili i odmówili swojej miłości i współczucia. A może był tam ktoś, kogo ty zignorowałeś, obraziłeś i niesłusznie obmówiłeś? Gdy tak przyglądasz się Jezusowi otoczonemu przez kobiety jerozolimskie, zobacz wśród nich trzy osoby z twojego Kościoła, które potrzebują twego przebaczenia, oraz trzy osoby, których przebaczenia ty sam potrzebujesz. Gdy patrzysz na Jezusa przyjmującego pocieszenie ze strony płaczących kobiet, przyjmij Jego miłość i przebaczenie, przebaczając także tym, którzy cię zranili. IX. Jezus upada po raz trzeci OBRAZ: Patrząc na ten trzeci upadek Jezusa, pomyśl, jak wielka musiała Go opanować słabość. Okrucieństwo wykonujących egzekucje żołdaków jest niepohamowane – niecierpliwie poganiają Go, aby szedł szybciej, podczas gdy Jezus ledwo może się ruszyć, a co dopiero wykonać następny krok. W końcu, ponieważ nie jest już w stanie znieść więcej bólu, poddaje się i upada na ziemie po raz trzeci. REFLEKSJA: Wielu z nas dochodzi do takiego punktu w swoim życiu. Niosąc swoje ciężary przez lata, nagle nie jesteśmy w stanie wytrzymać już dłużej i także się poddajemy. Całkowicie zniechęceni, chcemy oddać sprawę walkowerem. Nasze zniechęcenie jest często tą ostatnią kroplą przepełniającą kielich. Spójrz na Jezusa poranionego i krwawiącego, zobacz jak walczy ze swoja słabością, żeby powstać, pomimo ciężkiego, drewnianego krzyża, przygniatającego Mu ramiona. Poproś Go o łaskę, żebyś nigdy nie poddawał się zniechęceniu ani rozpaczy, ale miał odwagę podnosić się nawet po wielu upadkach. Pamiętaj, że to On zawsze cię wspiera, kiedy się chwiejesz i stawia cię na nogi. X. Jezus z szat obnażony OBRAZ: Jezus dociera do miejsca ukrzyżowania. Zwróć uwagę na brutalność, z jaką żołnierze szorstko zdzierają z Niego szaty, tak że nawet oddzierają fragmenty skóry tam, gdzie tunika przyległa do otwartych ran i zaschła wraz z nimi. Znów zaczynają krwawić, bardzo obficie. Poczuj teraz zawstydzenie i upokorzenie, jakiego doświadcza Jezus, stojąc niemal nagi przed tłumem, który przyszedł tu, żeby oglądać Jego egzekucję. REFLEKSJA: Pomyśl – do czego w swoim życiu tak się przywiązałeś? Czy jest to sława, pieniądze, opinia ludzka? A może twoje dzieci, coś co posiadasz, praca, ładnie urządzony dom? Czego nie potrafisz wypuścić z rąk i całkowicie oddać Panu? Wyobraź sobie siebie, stojącego u stóp krzyża, w momencie gdy Jezus jest odzierany z szat. Powiedz Panu, że pragniesz poddać Mu to wszystko, co dla ciebie jest cenne i ważne, szczególnie tę jedna rzecz lub osobę, która jest ci najdroższa. Poproś Pana, aby dał ci siłę, byś mógł to uczynić. On pragnie pobłogosławić twój dar i oddać ci go na nowy sposób – tak, aby to nie on cię posiadał, ale ty jego. Uczyń ten akt wiary i zaufaj Jezusowi, dobrowolnie oddając to, co cię krepowało przywiązaniem. XI. Jezus przybity do krzyża OBRAZ: Zobacz, jak żołnierze układają na ziemi drewniany krzyż i zmuszają Jezusa, żeby się na nim położył. Wyobraź sobie, jak szorstkie jest to drewno, skoro jego drzazgi wbijają się w pokaleczoną skórę Pana. Jezus posłusznie rozpościera ramiona, ofiarowując swoje życie Ojcu za nasze zbawienie. Wsłuchaj się w tępe dźwięki wbijania gwoździ w dłonie, a potem w stopy Jezusa. Wyobraź sobie, jak wielki ból znosi – za ciebie i za mnie. I zgodziłby się na niego powtórnie, nawet gdybyś był jedynym żyjącym na ziemi człowiekiem. Tak bardzo cię kocha. Pomyśl, jak wielka to miłość… Żołnierze podnoszą krzyż do pionu. Jezus doświadcza niewymownego bólu, gdy jego ciało gwałtownie obwisa pod swoim ciężarem, rozdzierając się o wbite gwoździe. REFLEKSJA: Ile razy czułeś, że nie jesteś już w stanie znosić bólu, jaki przeżywasz – niezależnie czy spowodowany był jakimś błahym wydarzeniem, czy prawdziwą choroba. Porównaj to wszystko z bólem, jaki dla nas zniósł Jezus… W tej stacji drogi krzyżowej oddaj swoje życie Panu. Zdaj się całkowicie na Niego. A jeśli już wielokrotnie oddawałeś swe życie Jezusowi, dziś odnów decyzje zostania Jego uczniem. XII. Jezus umiera na krzyżu OBRAZ: W udręce i bólu Jezus wisi na krzyżu już od trzech godzin. Woła do swego Ojca: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. Potem odwraca się do skruszonego łotra, wiszącego na krzyżu obok, i obiecuje mu, że dziś jeszcze będzie z Nim w raju. Wsłuchaj się w słowa przebaczenia, jakim obejmuje swoich oprawców. Jego umęczone i znieważone ciało nie jest w stanie wytrzymać dłużej ogromnego bólu – Jezus skłania głowę na ramie i umiera. REFLEKSJA: Pomyśl o tych trzech ostatnich godzinach życia Jezusa. Przez swoją śmierć na krzyżu Jezus uprosił nam łaskę życia w obfitości. Co jest obecnie twoją największą życiową potrzebą? Módl się szczególnie o większą miłość do swojej rodziny i do samego siebie… XIII. Jezus zdjęty z krzyża OBRAZ: Posiniaczone i poranione ciało Jezusa zostaje zdjęte z krzyża przez Jego dwóch uczniów -Józefa z Arymatei i Nikodema. Oddają je Matce. Maryja z czułością przytula ciało swego Syna, trzyma je w ramionach, blisko serca, tak jakby Jezus był dzieckiem. Jej serce przeszywa głęboki ból, gdy patrzy na bezwładne ciało swego pierworodnego. REFLEKSJA: Pomyśl o swojej relacji z matką. Może nie dała ci tyle miłości, ile potrzebowałeś, ale pamiętaj, że robiła to najlepiej jak umiała, w takich uwarunkowaniach, w jakich żyła. Z Maryją i Jezusem, u stóp krzyża, wyobraź sobie, jak Matka Jezusa ogarnia cię ta samą miłością, jaką kocha swego Syna. Jeśli nigdy nie czułeś, że twoja własna mama cię kocha, lub czegoś zabrakło w waszej relacji – poproś Maryję, aby uzupełniła te braki swoja macierzyńską miłością. XIV. Jezus w grobie złożony OBRAZ: Jezus wypełnił wolę Ojca, Jego ciało spoczęło w grobie. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to wiec, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu. (J 19, REFLEKSJA: Jeśli jesteś w stanie wejść w takie rozważanie – pomyśl teraz o swojej śmierci. Może jest w tobie lęk przed śmiercią lub przed tym rodzajem śmierci, jakim umrzesz -w wypadku samochodowym, na raka, na zawał serca, w katastrofie przemysłowej, w pożarze? Pomyśl także o śmierci swoich najbliższych, za którymi tęsknisz i poproś o łaskę, aby Jezus wyzwolił cię z niewoli smutku. Gdy tak patrzysz na nieruchome ciało Jezusa, leżące w grobie, poproś Pana o łaskę zaakceptowania twojej własnej śmierci, a także śmierci bliskich, wiedząc, że śmierć jest zawsze drzwiami do życia. Szukaj tej wielkiej łaski u Pana II Modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne Stań przed Jezusem ukrytym w tabernakulum lub (jeśli nie masz takiej możliwości) zamknij się w pokoju i ustaw w nim dwa krzesła – jedno dla ciebie, a drugie dla Jezusa. Na tym drugim połóż otwartą Biblię i porozmawiaj z Jezusem, który usiadł naprzeciwko ciebie. Czytaj wolno, słowo po słowie. Nic nie mów, pozwól mówić Jemu. 1 Ja jestem twoim Jezusem. Jestem tu, by cię oczyścić i uniewinnić. Pamiętaj, na krzyżu modliłem się: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34). Mówię to do ciebie osobiście. Ty byłeś jednym z tych, którzy mnie ukrzyżowali. Mój Ojciec powiedział: „Tak” i twoje grzechy zostały Ci odpuszczone. Teraz On jest tu, aby cię zapewnić, że cała twoja przeszłość została ci wybaczona. Ojciec mój jest tu, żeby cię przekonać, że kiedy On przebacza, On także zapomina. Tobie więc nie tylko wybaczono, ale zostałeś także uniewinniony, tak jak gdybyś nie popełnił nigdy żadnych grzechów. Ojciec mój kochał cię zawsze szaloną miłością, także wtedy, gdy ty nie wierzyłeś w Jego miłość. Kochał cię zawsze, także wtedy, gdy uciekałeś daleko od Niego. On nigdy cię nie karał, nigdy nie krzywdził; to ty, oddalając się od Niego, sam pozbawiłeś się Jego dobrodziejstw i wystawiłeś się na działanie zła. Mój Ojciec przebacza ci także, że osądziłeś Go wielokrotnie jako Boga niedobrego, niesprawiedliwego i okrutnego, głuchego na twoje modlitwy. Przebacza ci twoją buntowniczość, twoje ucieczki, twoją manię niezależności. Ojciec mój jest także twoim Ojcem i kocha ciebie tak, jak kocha Mnie. On kochał cię także takim, jakim byłeś, a teraz kocha cię takim, jakim jesteś. Nie obawiaj się, jeżeli nie masz siły, by stać się lepszym. On kocha cię takiego, jaki jesteś. Gdybyś był „potworem”, także będziesz zawsze umiłowany w Jego sercu. Ojciec mój i twój nigdy cię nie skazał i nigdy cię nie skaże. Jesteś w Jego sercu i masz miejsce w Jego domu, aby cieszyć się wraz z Nim radością życia w wieczności. 2. A teraz Ojciec mój poprosi cię, żebyś kochał wszystko to, co On kocha. Przede wszystkim On chce, abyś pojednał się z twoim Stwórcą, wielbiąc Go i dziękując Mu za możliwość podziwiania piękna świata stworzonego przez Niego: nieba, morza, słońca, gwiazd, kwiatów… Widząc także pojawiające się wynaturzenia przyrody, nie narzekaj i nie przeklinaj. Nie mów nigdy więcej: co za brzydki dzień, co za brzydka pogoda! Wszystko jest piękne w kalendarzu Boga. 3. Posłuchaj mnie teraz uważnie: Ojciec mój chce, abyś kochał siebie samego. Ty jesteś cenny w Jego oczach i On kocha cię do szaleństwa. Dlatego ty powinieneś kochać to, co On kocha. Ojciec mój i twój kocha cię takiego, jaki jesteś i dlatego także ty powinieneś kochać się takim, jaki jesteś. Nie czuj do siebie wstrętu także wtedy, kiedy popadasz w grzech albo kiedy nie jesteś dość silny, żeby przezwyciężyć pokusę. Nie buntuj się przeciwko sobie, gdy jesteś słaby, zimny, oschły i pusty. Ojciec kocha cię razem z twoimi słabościami i upadkami, dlatego zaakceptuj się takiego, jaki jesteś, z całą swoją kruchością. Pamiętaj o tym, co pisze święty Paweł Apostoł: Dlatego mam upodobanie w moich słabościach (…) albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12,10). Kiedy popadasz w grzech, nie trać odwagi i nie złość się na siebie, ale podnieś się szybko i powtarzaj: „Ojcze, wybacz mi, wiesz, jaki jestem słaby. Czego mogłeś oczekiwać od słabego i chorego dziecka, jakim jestem? Dziękuję Ci, że posłałeś Jezusa, żeby dał mi swoją siłę i swoje zwycięstwo!”. 4. Ojciec mój chce, abyś nie porównywał się do nikogo, także do tego, którego uważasz za lepszego od siebie. Nie patrz na nikogo. Jeżeli będziesz patrzył na innych, popadniesz w pokusę zazdrości, zawiści, wstrętu do samego siebie. Będziesz żył pozbawiony satysfakcji z siebie samego, w stanie niepokoju, poczucia winy i w ten sposób popadniesz w depresję. Mój Ojciec chce, żebyś był sobą, bez porównywania się z nikim. On kocha cię jako najukochańszego syna, jakiego mógłbyś mieć na ziemi. Kocha cię takiego, jaki jesteś: to On stworzył cię właśnie takiego i kocha każde stworzenie takie, jakie ono jest. Nie czuj do siebie wstrętu, doceniaj siebie: jesteś dla Niego bezcenny. 5. Zaakceptuj się więc takim, jaki jesteś i kochaj siebie takiego, jaki jesteś. Zaakceptuj swoje życie – z jego błędami i słabościami. Zaakceptuj swoją inteligencję, także z jej ograniczeniami, jako Jego dar. Zaakceptuj swój charakter, ponieważ On chce cię takim. Zaakceptuj miejsce, w którym mieszkasz, uważając, że jest to miejsce najbardziej odpowiednie dla twojego uświęcenia. Zaakceptuj swój sposób życia i pracy z osobami, które On umieścił przy tobie. Są racje ku temu – i pewnego dnia zrozumiesz, dlaczego właśnie te osoby znajdują się obok ciebie. Przyrzeknij mojemu ojcu, który kocha cię szaloną miłością, że nie będziesz już dalej narzekał z jakiejkolwiek przyczyny. Dziękuj i błogosław Ojcu mojemu za każdą rzecz. Od dzisiaj nie mów już więcej: „Jestem grzesznikiem”, ale „Byłem grzesznikiem”. Ojciec poprosił Mnie, abym obmył moją Krwią wszystkie twoje grzechy. W szczególności: grzechy nienawiści i bunty przeciwko Niemu; – grzechy nienawiści i zemsty oraz postanowienie odwetu w stosunku do własnych rodziców, braci, sióstr, profesorów, zwierzchników, pracodawców, kolegów z pracy i z biura, zwierzchników kościelnych, księży, sióstr zakonnych, fałszywych przyjaciół, którzy cię namawiali do zła, niszczyli cię i oczerniali. Obmyłem moją Krwią wszystkie grzechy twojego życia, dlatego nie chcę, abyś wracał do nich nawet w myślach. (ojciec Serafino Falvo, Jak zwyciężyć depresję.) MODLITWA O UZDROWIENIE WSPOMNIEŃ Panie, uzdrów moje wspomnienia. Być może prześladują cię nocne koszmary, być może boisz się ludzi, być może nie potrafisz sobie poradzić z agresją, która dotyka twoich Buskich… Być może wciąż wracasz do wspomnień domu rodzinnego i awantur wywoływanych przez ojca-alkoholika, być może prześladuje cię smutek i przygnębienie… Jezus pragnie uczynić cię wolnym.. On chce uzdrowić twoje chore wnętrze. On pragnie uzdrowić twojego ducha (czyni to przede wszystkim w Sakramencie Pojednania obdarzając cię swoją przebaczającą miłością) oraz twoje zranione uczucia, które mogą być korzeniem twoich grzesznych nawyków. On pragnie uzdrowić twoje bolesne wspomnienia i sprawić, abyś już do nich nie wracał. O wielu wydarzeniach pamiętamy, ale inne (zwłaszcza te najbardziej bolesne lub dotyczące najwcześniejszego dzieciństwa) „zakopaliśmy” głęboko w podświadomości. Jezus chce wejść zarówno w jedne, jak i w drugie i napełnić je swoją miłością. Na skutek Jego uzdrowienia nie tyle zapomnisz o wydarzeniach, które sprawiły ci ból, ale będziesz o nich myślał z pogodą i spokojem widząc w nich dar Boży. Jeśli chcesz podjąć sprawę uzdrowienia twoich wspomnień, poświęć codziennie nieco czasu na osobistą modlitwę w tej intencji opartą na odpowiednio dobranych fragmentach Pisma świętego. Spotkanie ze Słowem Bożym przyjmowanym w ciągu kolejnych dziewięciu dni ma cię otworzyć na to, abyś w dowolnym dniu modlił się za siebie przechodząc po kolei wszystkie okresy swojego życia. Modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne Ojcze dobroci, Ojcze miłości, błogosławię Cię, uwielbiam i dzięki Ci składam za Twoją miłość, z której dałeś nam Jezusa. Dzięki Ci, Ojcze ponieważ w świetle Ducha pojmujemy, że On jest światłem, prawdą i dobrym pasterzem, który przyszedł, abyśmy mieli życie i abyśmy mieli je w obfitości. Dziś, Ojcze, chcę stanąć przed Tobą jako Twoje dziecko. Ty znasz mnie po imieniu. Spojrzyj Twoim ojcowskim wzrokiem, pełnym miłości, na moje życie. Ty znasz moje serce i znasz rany mojej historii. Ty znasz wszystko to, co chciałem uczynić, a nie uczyniłem. Ty wiesz także o wszystkim, co uczyniłem albo co uczyniłem i czego żałuję. Ty znasz moje ograniczenia, błędy i mój grzech. Znasz moje zranienia i kompleksy mojego życia. Dziś, Ojcze, proszę Cię przez miłość, jaką obdarzasz Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, abyś wylał Ducha Świętego na mnie po to, aby ciepło Twojej uzdrawiającej miłości przeniknęło w najgłębsze tajniki mojego serca. Ty, który uzdrawiasz złamane serca i przewiązujesz ich rany, uzdrów tutaj i teraz moją duszę, mój umysł, moją pamięć i całe moje wnętrze. Wejdź we mnie, Panie Jezu, podobnie jak wszedłeś do domu, w którym przebywali Twoi zalęknieni uczniowie. Ty stanąłeś pośród nich, mówiąc: „Pokój wam!” Wejdź do mego serca i daj mi Twój pokój. Napełnij mnie Twoją miłością. Wiemy, że miłość usuwa wszelki lęk. Przejdź przez moje życie i uzdrów moje serce. Wiemy, Panie Jezu, że czynisz to zawsze, ilekroć Cię o toprosimy. Proszę Cię razem z Maryją, moją Matką która była obecna na weselu w Kanie, gdy zabrakło wina a Ty odpowiedziałeś na jej pragnienie, przekształcając wodę w wino. Przemień moje serce i daj mi serce szlachetne, serce wrażliwe i czułe. Daj mi serce nowe. Spraw, aby wytrysnęły we mnie owoce Twojej obecności. Daj mi owoc Twojego Ducha, którym jest miłość, radość, pokój. Spraw, aby zstąpił na mnie Duch błogosławieństw, abym mógł zakosztować i znajdować Boga codziennie, żyjąc bez kompleksów i bez zranień, razem z innymi, razem z moją rodziną, wspólnie z moimi braćmi. Dzięki ci składam, Ojcze, za to, co czynisz dziś w moim życiu. Składam Ci dzięki z całego serca, ponieważ Ty mnie uzdrawiasz Ty mnie uwalniasz to Ty rozrywasz moje kajdany i dajesz mi wolność. Dzięki Ci, Panie Jezu, ponieważ jestem świątynią Twojego Ducha, a ta świątynia nie może zostać zniszczona, ponieważ jest domem Bożym. Dzięki Ci składam, Duchu Święty za wiarę. Dzięki Ci za miłość, którą włożyłeś w moje serce. Jak wielki jesteś Panie, Boże Trójjedyny. Bądź błogosławiony i uwielbiony, o Panie! => BOŻY PORADNIK ZWYCIĘSTWA NAD LĘKIEM – Książka niesie konkretne, bardzo wyraźne przesłanie – możesz wygrać duchową walkę, jesteś w stanie pokonać lęk. Masz moc – poprzez wiarę zacznij z niej korzystać! Krótkie treściwe rozważania, które pomagają się przebudzić, opuścić grzech, uwierzyć w moc wiary i stać się szczęśliwym, pomimo wszystko. Zaufaj Bogu, a On sam będzie działał….. kliknij => Modlitwa Ewangelią na każdy dzień- ks. Krzysztof Wons SDS -Modlitwa Ewangelią na każdy dzień jest praktyczną pomocą do codziennej modlitwy Słowem Bożym przeznaczoną dla wszystkich niezależnie od ich przygotowania biblijnego. Autor skupia się na wydobywaniu sensu duchowego czytań. Często odwołuje się do wyobraźni czytelnika, aby zaangażował w modlitwie swoje zmysły i stał się nie tylko obserwatorem, ale także uczestnikiem ewangelicznych wydarzeń….
pomóżcie!!! ;) Jeżeli posiadacie informacje, materiały dotyczące prezentowanych w Serwisie felietonów, macie propozycję innych związanych z Ziemią Proszowską, albo zauważyliście błędy w naszym materiale; prosimy o kontakt! skarby@ Inne kontakty z nami: TUTAJ! Redakcja IKP Kursy walut NBP 2022-07-29 USD 4,6365 -1,25% EUR 4,7399 -1,20% CHF 4,8682 -0,73% GBP 5,6434 -1,37% Wspierane przez Rozważania drogi krzyżowej Makuły Proszowice, 20-11-2009 Rozważania drogi krzyżowej napisał proboszcz parafii Proszowice ks. Henryk Makuła. Nasza parafia prowadziła Tą Drogę 18 listopada 2009 roku w miejscu śmierci błogosławionej Karoliny Kózkówny w miejscowości Wał - Rudy. Okazją była kolejna, 95 rocznica śmierci Karoliny. W opracowaniu zostały wykorzystane zdjęcia ze strony Zapraszam do głębokiej refleksji nad rozważaniami ks. Henryka. Wprawdzie zajmie to sporo czasu, ale warto. Andrzej SolarzROZWAŻANIA DROGI KRZYŻOWEJ Idąc drogą ku miejscu męczeńskiej śmierci bł. Karoliny, rozważając Panie Twoją ofiarę Krzyża, z której płynie cała nasza nadzieja, módlmy się: o szacunek dla każdego życia, a szczególnie ludzkiego życia; o poszanowanie godności człowieka we współczesnym świecie; o zrozumienie wielkiej wartości cnoty czystości; o zrozumienie sensu cierpienia szczególnie tych, którzy stali się ofiarami przemocy lub byli ofiarami wypadków drogowych; o siłę do przeciwdziałania wszelkiej przemocy i zniewoleniu człowieka. idź do góry STACJA I - Jezus skazany na śmierćSłowo, które zabija! Nasze życie! - Słyszałaś o Kaśce, ale afera (tu potok słów, och i ach, faryzejskie zgorszenie), - Nie mów, przecież to tylko plotki, - Jakie tam plotki, czysta prawda, Jolka to pewne źródło, a poza tym wszystko pasuje jak ulał. Nie może być inaczej (a jest)... Internetowe fora, kolorowe tabloidy: coś tam..., gdzieś tam..., wydaje się, że... Człowiek w ogniu domysłów, przypuszczeń zabarwionych "życzliwym" uprzedzeniem czyli cyniczną nienawiścią i chęcią dokopania mu. W jednej chwili skazany na "śmierć cywilną", na niebyt. Zaszczuty, kończy załamaniem, zgorzknieniem, czasem tragicznym krokiem porwania się na własne życie. Cóż z tego, że po jakimś czasie gdzieś tam na ostatniej stronie ktoś odwoła, przeprosi... bo musi. Złe słowo rzucone na wiatr zrobiło swoje. Posiało zło, poróżniło, zabiło przyjaźń, miłość, zniszczyło autorytet. Chrystus! Twoje słowo, Panie dawało życie. Uczyło miłości, dobra, pomagało. Twoje słowo było Dobrą Nowiną o zbawieniu - było Ewangelią. Ty byłeś i jesteś w tym, co mówiłeś i co czyniłeś Bożym Słowem, które stało się ciałem. W Twoim życiu - Synu Człowieczy - była ta jedyna, cudowna zgodność słów i czynów. To bolało, drażniło, tych, u których był rozziew słów i życia, tych, którzy na zawsze pozostają faryzeuszami, ludźmi zakłamanymi, nieszczerymi. To oni przywiedli Ciebie, przeszkadzającego ich krzywym sumieniom przed sąd Piłata, aby Cię zniszczyć. Zniszczyć złym słowem, fałszywym świadectwem. Zniszczyć naciskiem, szantażem wywieranym na słabym, pragnącym świętego spokoju człowieku. Jego pytanie "Cóż to jest prawda?" idzie przez wieki, intryguje, zmusza do refleksji także i nas. Karolina! Był panem jej losu, życia. Przynajmniej tak to czuł. Był zwycięzcą, który sięga po cudze jak po swoje. Coś mu się przecież od życia należało. Był na wojnie, gdzie huczą działa, karabiny, a milczy sumienie. Może myślał sobie: "To tylko prosta, wiejska dziewucha. Nic się nie stanie." Tak Karolina stawała się narzędziem źle pojętej, karykaturalnej wolności. Prosimy Cię, Panie: o zgodność naszych słów i czynów; o słowa mądre, dobre, niosące miłość i przebaczenie; o żal serdeczny za każde słowo, które zabija, pomniejsza godność; o nawrócenie dla ludzi walczących za pomocą słów nie licząc się z prawdą i dobrem; o sprawiedliwy osąd rzeczywistości, unikanie fałszywych i niepotrzebnych sądów; o prawdziwie czyste ręce i czyste serca, bez teatralnych gestów umywania rąk; o umiłowanie Bożego słowa, które jest źródłem prawdy. powrót idź do góry STACJA II - Jezus bierze krzyżNasze krzyże codzienne Nasza codzienność! - Wyglądasz jak siedem nieszczęść. - Wiem, tak bardzo boli mnie głowa, taka jestem chora... - Nigdy mu nie wybaczę. Zdradził mnie. Tak bardzo mnie zranił. Jakby ktoś wyrwał mi serce. Już nic nie czuję i nic nie rozumiem. - Jaki sens ma życie? Starałem się, zabiegałem by dzieciom było lepiej. Teraz dogorywam samotny, a jeśli się mną ktoś interesuje to ludzie obcy. - Proszę księdza, dlaczego tak cierpi mój kilkuletni synek? Już kilka operacji mózgu a mówią, ze końcem będzie tylko śmierć. To niesprawiedliwe! - Po co to wszystko? Nasz ludzki kołowrót: marzenia, które nigdy się nie spełnią; plany, które nigdy nie zostaną zrealizowane... Wszystko idzie jakby na opak. Chrystus! Stanąłeś, Panie, u początku tej ostatniej drogi. Byłeś przeraźliwie sam. Odeszli, rozproszyli się, zdradzili ci, dla których byłeś Mistrzem. Ci zaś, którzy szydzili, łapali za słowo, śledzili każdy krok - ci właśnie teraz triumfują. Wtłoczyli ciężką belkę na Twoje poranione barki, związali z innymi w szeregu skazańców. Zostałeś skazany na haniebną śmierć, zrównany z największymi zbrodniarzami. Przeżywałeś boleśnie każdy rodzaj ludzkiego cierpienia: fizyczny ból i duchowe sponiewieranie. Powiadają, że mimo wszystko ucałowałeś drzewo krzyża, jakby było upragnione i z ochotą wziąłeś je na siebie. Rozumiałeś to, czego my nie rozumiemy: potrzeba było, abyś cierpiał, aby się dopełniło dzieło Boże, potrzeba było... Karolina! Cóż jest winna ta prosta, wiejska dziewczyna - chodząca dobroć i pokora - że stała się narzędziem w ręku zła? Cóż jest winna idąca w kierunku lasu popychana przez żołdaka, popędzana słowami pełnymi nienawiści i pogardy, pełna lęku o własny los. Widocznie trzeba było, potrzeba było, aby się dopełniła miara dramatu człowieka, który do końca idzie za Chrystusem razem z Nim niosąc krzyż. Prosimy Cię, Panie: pozwól nam zrozumieć dramat Twojego Krzyża; daj siłę, abyśmy umieli przyjąć nasz krzyż bez względu na to jak jest ciężki; pozwól zrozumieć, że krzyż, cierpienie jest "materią pierwszą odkupienia człowieka"; Prosimy Cię: o odwagę zgody na każde cierpienie; o ducha walki z cierpieniem, które można i trzeba ograniczyć, odsunąć, ułagodzić; o to, abyśmy nigdy nie nakładali krzyża cierpienia naszym braciom i siostrom. powrót idź do góry STACJA III - Pierwszy upadek JezusaCzy to już grzech? Nasze życie! - Przychodził do domu coraz częściej późno i na lekkim rauszu. Wiedziała, że ucieka przed sobą. Nie radził sobie w nowej pracy. Żył lękiem, że go "wyleją". Odreagowywał wśród dawnych kolegów przy budce z piwem. Gdy delikatnie zwróciła mu uwagę bojąc się o niego, o rodzinę, licząc na to, że się otworzy, pogada - on wpadł w szał. Zaczął krzyczeć: "Pijaka ze mnie chcesz zrobić! Wiem, co robię, panuje nad sytuacją!" - "Nie bój się, nic ci nie będzie, dorośli tak robią. Przecież to nie grzech." - przekonywał kolega namawiając go do pierwszego papierosa. Kusiło go, choć tak naprawdę nie miał ochoty. Uległ koleżeńskiej perswazji. - Kochała go. Był jej pierwszym chłopcem. Była taka dumna, że ma chłopaka, że jest taka dorosła, że koleżanki jej zazdroszczą. Spotykali się z dala od ludzi. Wyczuł jak bardzo jej na nim zależy. Stopniowo posuwał się coraz dalej. Czułe słówka, namiętne pocałunki, coraz odważniejsze pieszczoty. Gdy broniła się niepewnie mówił: "Nie bój się głupia. Przecież się kochamy. Wszyscy tak robią. Przecież to nie grzech." Chrystus! Szedłeś dźwigając belkę krzyża w szeregu skazańców przeznaczonych na śmierć tego dnia. Byłeś z nimi powiązany jednym sznurem. Każdy gwałtowny ruch, szarpnięcie powodował Twoje zachwianie. To właśnie w taki sposób nagle znalazłeś się na ziemi, twarzą w pyle drogi. Każdy z nas upadając nawet niespodziewanie odruchowo amortyzuje ten upadek wyciągając ręce. Ty nie mogłeś tego uczynić, bo ręce były mocno przywiązane do belki krzyża. Tym boleśniejszy był upadek, w czasie którego raniłeś sobie twarz i kolana. Tym trudniej było powstać i iść dalej. Twoje droga jest symbolem naszej drogi. Twoje upadki zwykliśmy rozpamiętywać nie tylko w kategoriach fizycznego zdarzenia i bólu z tym związanego, ale w kategoriach głębszych, dotykających naszych życiowych postaw, spraw sumienia i ludzkiego ducha, w kategoriach duchowych dramatów przeżywanych przez absolutnie każdego człowieka. Panie, największy dar, jakim obdarowałeś każdego z nas to wolność. Dar wymagający dojrzałości i odpowiedzialności człowieka. Egzamin z wolności zdajemy przez całe nasze życie. Wolność to nie samowolka, ale wybór tego, co lepsze, bardziej godne człowieka. Wolność wymaga określenia jasno przyjętych zasad, granic, których pod żadnym pozorem przekraczać nie wolno. Furtki, wyłomy w murze sumienia, które czasami czynimy w imię przekonania: to mi jeszcze wolno, to jeszcze nie grzech - kończą się tragedią upadku. Błogosławiona! Twoim słowem, Twoją prawdą żyła Karolina. W Świętej Księdze szukała odpowiedzi na życiowe pytania. Twego słowa uczyła innych. W oparciu o Twoje słowo kształtowała wrażliwe sumienie. Dla Niej wszystko było po Bożemu proste, jednoznaczne. Twoje słowo dawało jej siłę w codzienności i przygotowało do wielkich rzeczy, do chwili próby. Prosimy Cię, Panie: dając nam wolność naucz nas mądrze z niej korzystać; daj nam sumienie wrażliwe i czujne, abyśmy nie przekraczali granicy między dobrem a złem; nie pozwól nam paktować ze złem, łatwo tłumaczyć swoje słabości, postępować w sumieniu niepewnym z pytaniem: to chyba jeszcze nie grzech? daj siłę ducha, abyśmy ciągle na nowo powstawali z naszych upadków. powrót idź do góry STACJA IV - Jezus spotyka swoją MatkęMatki nasze cierpiące Nasza codzienność! - Wiesz, moja stara to chyba zwariowała. Stawia mi takie wymagania, jakby zapomniała, że to już XXI wiek. - Mamo, proszę Cię, odczep się. To moje życie i ja wiem, co robić, nie jestem przecież dzieckiem. - Proszę księdza, jak ciężko żyć obok własnego dziecka kilka lat bez słowa. Nawet wnuki nie mogą do mnie przychodzić. Najtrudniej jest w wigilię, gdy zza ściany słychać gwar składanych życzeń, śpiewanej kolędy. - Dziś, gdy wciągałam go sponiewieranego przez próg, wycierałam twarz cuchnącą alkoholem pierwszy raz pomyślałam: "Lepiej żebyś nie żył..." Pomyślałam i przestraszyłam się samej siebie. - Moja mama była najlepsza pod słońcem. Zawsze czułem, jak oddech, moc jej modlitwy. Gdy Bóg ją zabrał poczułem pustkę, zrozumiałem jak była ważna, jak potrzebna. Bez niej nie ma już domu rodzinnego. Kochana mama... Chrystus! Stała na Twojej drodze. Sobór Watykański mówi jeszcze piękniej o Jej roli w Twoim życiu. Szła za Tobą w pochodzie wiary, aż pod krzyż, gdzie nie bez woli Bożej stanęła. Teraz patrzyła na Twój ból. Nic nie mogła uczynić. Tylko patrzyła. A przecież właśnie to było takie ważne. Te oczy, które mówiły o wszystkim: o współczuciu, nieustannej miłości. Oczy, które mówiły: "Tak trzeba Synu", "Jestem z Tobą", "Odwagi, bądź silny". Jej obecność to nie tylko jeszcze jeden ból, ale bardzo silne duchowe wsparcie. Twoja Matka. Bolesna, współcierpiąca. Nasze matki. Nasze matki cierpiące, odrzucane, deptane, współczujące, żyjące niegasnącą miłością do nas, czasami tak trudną i ciężką, jak Twój krzyż. Matki nasze cierpiące, dźwigające nieustannie nasz krzyż. Błogosławiona! Nie było matki Karoliny, gdy ta rozpoczynała swoją ostatnią drogę. Była w kościele. Ból dopadł tę matkę dopiero później. Jednak Karolina nie była sama. Razem z Nią szła ta Matka z krzyżowej drogi Chrystusa. Ta, z którą zawsze rozmawiała po dziecięcemu, którą wychwalała śpiewem "Godzinek". Nikt z nas nie jest sam na swojej krzyżowej drodze. Zawsze jest z nami Matka Jezusa. Prosimy Cię, Panie: o nieustanną obecność Maryi w naszym życiu "teraz i w godzinę śmierci naszej"; o poszanowanie godności każdej ludzkiej matki; o ulgę w cierpieniu dla matek odtrąconych przez dzieci; o siłę dla matek walczących o dobro dla swoich dzieci uwikłanych w nałogi i zło; o dar życia wiecznego dla naszych matek dających życie, żywicielek, wychowawczyń i świadków naszych życiowych zmagań. powrót idź do góry STACJA V - Szymon z Cyreny pomaga JezusowiPrzed krzyżem nie uciekniesz Nasze życie! - Tam leży człowiek na chodniku, może trzeba pomóc? - Pewnie za dużo wypił i film mu się urwał, a ja mam się nad nim litować. - Słuchaj, ona wrzeszczy jakby ją ktoś ze skóry obdzierał. Dzieciaki także krzyczą. Chodźmy tam, zapukaj chociaż w ścianę. - Ile razy ci mówiłem, nie wtrącaj się w życie innych ludzi. - Ci młodzi ludzie zachowują się jak wandale. Demolują wszystko. Popatrz zniszczyli przystanek autobusowy, ich słowa są brudniejsze niż rynsztok. Powiedz im coś, zareaguj. - Ich jest tylu a my sami. Chcesz awantury? Albo chcesz wrócić do domu z rozbitą głową? Oni mają swoich rodziców, nauczycieli. Niech inni ich wychowują. To nie nasza rzecz. Chrystus! Idąc zmęczony z pola natknął się na korowód ze skazańcami. Spojrzał obojętnie. Jeszcze jedna egzekucja. Chciał ukryć się w tłumie, ominąć, bo z rzymianami nigdy nic nie wiadomo. No właśnie. Woła go dowódca kohorty: "Hej, ty, zbliż się tutaj!" Idzie, bo musi, nie chce awantury - "Pomożesz temu w środku!" - "Ale dlaczego?" - "Bo ja tak rozkazuję!" - "Nie znam Go, spieszę się, ja nie mam z tym nic wspólnego..." - "Bierz krzyż i nie dyskutuj. Idziemy!" Zobaczył wreszcie cierpienie tego skazańca. Poczuł pełne miłości spojrzenie. Zrobiło mu się głupio. Ale nieść krzyż to tak, jakby przyznać się do winy. Taki wstyd. Gdy szedł obok Jezusa, gdy wspierał Go silnym ramieniem, zaczął myśleć inaczej. Krzyż wcale nie był ciężki dla niego przyzwyczajonego dźwigać większe ciężary. Co więcej, stawał się dziwnie lekki, jak piórko. Myślał intensywnie: "Ten obok to przecież też człowiek, pomogę mu". Myślał: "A jeśli jest niewinny?" Słyszał o tym, czego On nauczał, że wzywał do szacunku do drugiego człowieka, do miłości. Jezus czynił tyle dobrego. A on? Myślał tylko o sobie, uciekał przed problemami innych. Teraz zrobiło mu się wstyd. Szedł już spokojny. Tak dziwnie rozpoczęła się jego przygoda z Chrystusem. Potem, gdy uwierzy do końca będzie dumny: "Niosłem krzyż Chrystusa. Pomagałem Jezusowi." Karolina! Szła samotnie wśród równiny pól, ku lasowi. Czuła za sobą obecność żołnierza. Co myślała? Może kurczowo szukała dróg ucieczki, jakiegoś ratunku, pomocy. Nie było nikogo. Dwaj przestraszeni, trochę od niej starsi koledzy, ukryci w gęstych krzakach nie mieli odwagi pomóc, choćby krzyczeć. Bali się. Ona tyle razy pomagała innym, służyła jak mogła. Teraz była samotna w swojej drodze ku śmierci. To było smutne. Prosimy Cię, Panie: o obecność dobrych ludzi na naszej życiowej drodze; o to, abyśmy nie uciekali przed krzyżem innych, ale starali się pomóc, zaradzić; o oczy otwarte na cierpienia innych i ręce gotowe podjąć cudzy krzyż; o umiejętność zobaczenia Ciebie w drugim człowieku szczególnie w tym chorym cierpiącym, odepchniętym; o zrozumienie, że nikt z nas nie jest samotną wyspą i mamy dźwigać brzemiona innych. powrót idź do góry STACJA VI - Weronika pomaga JezusowiOblicze Chrystusa w tobie Nasza codzienność! - Tak wszyscy nadawali na tego dyrektora. Było w tym tyle emocji, fałszywych sądów, chęci przypodobania się innym. W gruncie rzeczy to nie jest zły facet. Wiem to , ale nie miałem odwagi powiedzieć prawdy, milczałem. - Próbowała mieć inne zdanie. Nie zostawili na niej suchej nitki. Zagadali, zakrzyczeli. Stała bezradna wśród rozwrzeszczanej grupy. Nikt nie chciał słuchać jej argumentów. Nie chcieli zrozumieć, że człowiek jest jak góra lodowa - tylko jej część jest widoczna na powierzchni. - Na podłodze rozbity w drobny mak flakon. Stali wszyscy ze spuszczonymi głowami. Pani spytała: "Kto to zrobił?" Winni byli wszyscy, a tylko on jeden miał odwagę powiedzieć: "Ja. Nie chciałem tego, jestem gotowy jakoś to wynagrodzić." Chrystus! Szedłeś z krzyżem wśród wrogiego tłumu. Tłum wyzwala najgorsze instynkty. Nikt nie pytał czy byłeś winien. Twoja słabość budziła u nich poczucie siły, wyzwalała agresję. Poszły w niepamięć dobre słowa i czyny. Teraz zostałeś zrównany ze złoczyńcami i tak jak oni traktowany. Ci, którzy Ci współczuli cierpieli w milczeniu, albo byli po ludzku bezsilni wobec opinii większości. Jakże boli ludzka pogarda, jak boli bezsensowna nienawiść, uprzedzenie, niesprawiedliwe zrównanie pod wspólny mianownik. Wtedy pojawiła się ona. Nie była w stanie niczego zmienić, przekrzyczeć innych. Pomogła tak, jak umiała. Chustą zdjętą ze swojej głowy delikatnie otarła Ci twarz. To tak niewiele i tak wiele jednocześnie. Ona miała odwagę być dobrą. Miała odwagę zrobić coś wbrew powszechnej opinii. Nie bała się, że ją ośmieszą, że zostanie brutalnie potraktowana za ten ludzki gest. Weronika - prawdziwe oblicze. Nie tylko to, które według tradycji zostawiłeś na skrwawionej chuście. Prawdziwe oblicze, Twoje oblicze, które winniśmy nosić w naszym sercu. Twoje oblicze, które winniśmy sobą pokazywać my chrześcijanie - ludzie Chrystusa - gdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy. Błogosławiona! Jak wyglądała Karolina na swojej krzyżowej drodze? Czy była tylko prostą, zastraszoną, wiejską dziewczyną? Chyba nie. Świadoma obecności Boga w sobie pewnie szła dumnie, bez lęku. Zrozumiała, że ten, kto jest obliczem Chrystusa nie może żyć w lęku, nawet gdy nadchodzi śmierć. Miała odwagę, która płynęła z żywej wiary. Prosimy Cię, Panie: o odwagę przyznawania się do Ciebie w każdej sytuacji; o trafne rozeznanie każdej sytuacji naszego życia i umiejętność opowiedzenia się po stronie prawdy i dobra; o zdolność pomagania nawet przez małe rzeczy każdemu potrzebującemu; o zdolność pójścia nawet pod prąd, jeśli jest to słuszna droga o wyobraźnię miłosierdzia w naszym życiu powrót idź do góry STACJA VII - Jezus powtórnie upadaTrzeba się nieustannie podnosić - nasze zniewolenia Nasze życie! - Jestem człowiekiem!, mówisz, a po wódce wychodzi z ciebie bestia, dzikie zwierzę. - Jestem wolny, mogę zrobić ze sobą, co chcę! "Na głodzie", za "działkę" oddałbyś wszystko. Wyniosłeś na handel całą bibliotekę ojca i ślubną obrączkę matki. Nie ma takiej podłości, takiego świństwa, którego byś nie zrobił byle tylko zdobyć upragniony towar, by znowu "dać sobie w żyłę" i poczuć upragniony spokój aż do następnego razu. - Marek, alkoholik, razem z takim jak on kolegą szukali forsy na wódkę, bo ich "suszyło". Poszli do domu jego babci. On ją zagadywał a tamten penetrował zakamarki szafy. Zauważyła to i zaczęła krzyczeć. W szale, lęku uderzył mocno. Zabił ją. Uciekli w panice. Po kilku dniach zobaczył siebie na liście gończym. Schwytali go. Dostał 25 lat. W więzieniu wyleczył się w grupie AA. Także jako więzień skończył studia. Teraz jest wychowawcą pośród tych, którzy tak jak on zbłądzili. Daje świadectwo, że jednak można powstać. To jest trudna, prawdziwa historia z dobrym zakończeniem. Chrystus! Znowu upadłeś. Jeszcze boleśniej niż za pierwszym razem. Usiłowałeś podnieść się o własnych siłach i iść dalej. Co bolało bardziej? Razy po biczowaniu ocierane teraz drzewem krzyża, potłuczone kolana, zmasakrowana twarz, obręcz cierni na skrwawionej głowie? A może jeszcze bardziej bolały szturchańce pospólstwa, popychanie i słowa ostrzejsze niż bicze pełne wzgardy, buty i braku miłości bliźniego? Bolało tak bardzo to, że słowa Twojej Dobrej Nowiny wypowiedziane tak niedawno i wzbudzające ich zachwyt teraz nic już nie znaczyły wobec zła, które wyzwalało się w tym tłumie. Nasze ludzkie upadki, te mniejsze czy większe dramaty. Nas przekonanych o własnej sile, mądrości, pełnych tupetu i pewności siebie. Zapatrzonych w swoją gwiazdę, zaślepionych uczonością, chcących za wszelką cenę imponować innym, kierujących się instynktem stada. Bezsens, nuda, szukanie wrażeń za wszelka cenę. Co dalej? Jakże często nadmiar alkoholu i powolne uzależnianie się. Jakże często "trawka", po której robi się cudownie, a potem już równia pochyła w dół, aż do totalnego zniewolenia i chęć skończenia z sobą przez "złoty strzał". Jakże trudno poranionym, zniewolonym wyjść z zaklętego kręgu, powstać na nowo do normalnego życia. Uwierzyć, że jest się potrzebnym. Uwierzyć, że Bóg ciebie kocha nawet wtedy, gdy błądzisz. Błogosławiona! Karolina była 16 letnią dziewczyną wychowaną w atmosferze żywej wiary i prawdziwej pobożności. Była nawet jak na tamte czasy dziwna: nie dbała o piękne stroje i atrakcyjny wygląd. Życzliwa i chętna do pomocy stroniła od zabaw i zalotów tak normalnych dla rówieśników. Daleka była od zmysłowości, która ogarnęła uzbrojonego żołnierza tak, że gdy ją zobaczył miał powiedzieć: "Jesteś ładna, ty mi drogę pokażesz." Jakże różne były ich drogi, jakże różne pragnienia. Prosimy Cię, Panie: daj nam siłę, abyśmy dar życia mądrze wykorzystali i nie zmarnowali; nie pozwól zejść z drogi wierności Tobie, zabłądzić wśród wielu dróg, które daje świat; chroń nas przed zniewoleniem ciała i duszy przez nałogi i grzech; daj tym, którzy upadli siłę do powrotu; nam wszystkim daj siłę, abyśmy nieustannie powstawali. powrót idź do góry STACJA VIII - Jezus pociesza płaczące niewiastyPo prostu bądź! Nasza codzienność! - Gdy się żaliła koleżance na męża, dzieci, na trapiące ją choroby usłyszała tylko jedno: "Wiesz, a ja... a mnie " Po jakimś czasie przestała mówić cokolwiek. Nie było warto. Tamta miała swoją twierdzę, która nazywała się "ja". - Weszli do szpitala na sale pełne bolesnej ciszy ze śpiewem, żartami, gwarem młodości, która z nich tryskała. Przyszli dumni, że robią tyle dobrego, bo chcieli się połamać z chorymi opłatkiem, zaśpiewać kolędę. Starszy, chory człowiek skarcił ich; nie chciał tego wszystkiego. Chciał być samotny w swoim cierpieniu. Jeden z młodych usiadł przy jego łóżku, serdecznie przeprosił i nagle wziął jego rękę i pocałował ją. Wtedy zobaczył na twarzy chorego łzy wzruszenia. Coś pękło. - Przecież ty mnie wcale nie słuchasz. Tyle razy ci to mówiłem, a ty nic nie rozumiesz. Zrozum, trzeba nie tylko mówić, mówić, jakby chciało się zagadać ciszę, zapełnić pustkę jak jest w nas. Dużo trudniej jest usiąść u cudzych stóp, jak kiedyś Maria przy Chrystusie i cierpliwie słuchać. Umieć słuchać. - Nie musisz mi nic tłumaczyć, wyjaśniać, gadać bez sensu. Wystarczy, żebyś był tuż obok. Chcę tylko, abyś po prostu był. Chrystus! Na Twojej ostatniej ziemskiej drodze cały korowód postaci, charakterów, sposobów zachowań. Zwyczajna obojętność, szukanie sensacji, wrogość a wręcz nienawiść i ludzka bezsilność wobec niezawinionego cierpienia. Ukrywane czy też okazywane współczucie i próba pomocy. Była tam także ta grupa zawodzących niewiast. Nie były to rytualne płaczki zamawiane na pogrzeby bogaczy. Na Twoją drogę przywiodło je chyba autentyczne współczucie. W sposób właściwy dla kultury Wschodu zawodziły głośno, łamiąc ręce i zwracając na siebie uwagę. Uciszyłeś krótko to pełne emocji towarzystwo. Jak zawsze zwróciłeś uwagę na to, co najważniejsze. Ty nie potrzebowałeś litości, bo to głupie i dziwne uczucie. Obejrzeć, pokiwać głowami, uronić łezkę, powiedzieć "szkoda" i ... iść dalej. To zbyt mało wobec dramatu, który dokonywał się na ich oczach. Dramatu odrzucenia Boga, sponiewierania ludzkiego serca i dobroci. Owszem to ważne, że były, że współczuły, ale "Nie płaczcie nade Mną, płaczcie nad sobą i nad synami waszymi." Cóż znaczy ich współczucie wobec tłumu, w którym byli ich bliscy, a który jeszcze niedawno krzyczał: "Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!", "Krew Jego na nas i na syny nasze!" To one, matki, tak wychowały swoich synów, że ci zaślepieni nienawiścią tak łatwo dali sobą manipulować i odrzucili tego, o którym jeszcze niedawno mówili: "Hosanna Synowi Dawidowemu!" Trzeba umieć słuchać Boga, zwracać uwagę na to, co najważniejsze. Trzeba umieć być, po prostu być na krzyżowej drodze naszych bliźnich. Karolina! Nie było nikogo na jej krzyżowej drodze w lesie. Nikt nie płakał, nie zawodził. No, może gdzieś tam ojciec miotał się w bólu przeczuwając to, co najgorsze. Szła jednak za nią cała dobroć ludzi, którym pomagała, których wspierała jak mogła czynem, uśmiechem i dobrym słowem. Prosimy Cię, Panie: o dar mądrego uczestniczenia w życiu i problemach naszych bliźnich; o miłość prawdziwą okazywaną cierpiącym, o to coś więcej niż puste słowa i tanie, nic nie znaczące współczucie; o umiejętność słuchania drugiego człowieka, o obecność przy nim i czas dla niego; o wyłuskanie ze skorupy obojętności, plotek tego, co w drugim jest najważniejsze; o odwagę obecności bez słów przy człowieku przeżywającym dramat konania. powrót idź do góry STACJA IX - Trzeci upadek JezusaBezsilność wobec konieczności śmierci Nasze życie! - Młody, kontaktowy, zdolny. Młodzież za nim szalała. Grał w tenisa stołowego a nade wszystko w nogę. Był dobry na obronie. Grał na gitarze i klawiszach - to było rodzinne. A przy tym był mądrym i odpowiedzialnym księdzem. Pierwsze symptomy choroby i wyrok: rak żołądka. Wszyscy walczyliśmy o to, aby żył. Nieustanna modlitwa, dwie operacje, trzy indywidualnie dobierane chemie. Trwało to niecałe pół roku. Szarpał się wewnętrznie. Trudno się było pogodzić z rzeczywistością i jemu i nam. Pod koniec było to już wzajemne oszukiwanie się w imię miłości. Wszyscy wokół niego: -"Tylko mu nic nie mówcie", a do niego: -"Już niedługo wrócisz do domu." On do innych: -"Tylko nie mówcie o tym, że wiem rodzicom i proboszczowi. Niepotrzebnie będą się martwić." 18 grudnia 2003r. Piotrek odszedł do Pana. Byłem przy jego konaniu. - Cierpienie, cierpienie, cierpienie. Jak morze rozlane szeroko. Ileż tego? Ofiary zamachów terrorystycznych i wypadków na drodze. Nieuleczalnie chorzy i konający w ciszy hospicjów. Nieuchronna konieczność śmierci. Chrystus! Leżałeś w pyle drogi tak niedaleko celu. To był najcięższy upadek. Twoje zmęczenie graniczyło z krańcowym wyczerpaniem, potworne cierpienie przechodziło w agonię. Najchętniej byś się już nie podnosił. Inni, ci z boku, pewnie też z lękiem myśleli, że to już koniec. To psułoby im wcześniej zaplanowany scenariusz zdarzeń. Dlatego wściekli szarpali Cię, bili i kopali krzycząc: -"Dalej! Podnieś się! Musisz iść dalej!" To były nie tylko oznaki zła, lęku przed tym, że umrzesz za wcześnie. To był, u każdego z nich z osobna, przede wszystkim lęk przed samym sobą. Przed choćby resztką sumienia, które się w nich budziło i potępiało za udział w tym krwawym spektaklu. Brak ludzkiej godności, brak wiary w dobro, poczucie absurdu, brak celu i sensu życia. Także nasza niemoc fizyczna i duchowa wobec nieuchronności śmierci. W przypadku człowieka umierającego w wielkim cierpieniu lęk przed tym, co będzie dalej, lęk przed samotnością i pustką. Czyż nie doświadczałeś tego już wcześniej, tam na samotnej modlitwie w Ogrójcu, gdzie wołałeś tak po ludzku: "Ojcze, oddal ode mnie ten kielich!". Tam gdzie Twój pot był jak krople krwi. Zawsze cierpienie konania jest po ludzku straszne a chwila odejścia pełna leku i niepewności co dalej. Panie, pozwól nam nie tylko mądrze żyć, ale też mądrze umierać. Niech w naszym zmaganiu się ze złem, w naszej walce o dobro, w naszym spotkaniu z Tobą w godzinie śmierci towarzyszy nam mocna wiara, żywa nadzieja i wielka miłość do Ciebie. Błogosławiona! Karolina walczyła o swoje życie. Później odnaleziono na drodze jej buty i kurtkę, którą zgubiła uciekając przed żołnierzem. Pewnie potykała się niejednokrotnie. To wtedy otrzymała bolesne cięcia szablą. Czy teraz, gdy ostatecznie upadła powtarzała te słowa, którymi wcześniej pocieszała innych: "Pan Jezus więcej cierpiał." Prosimy Cię, Panie: o siłę podnoszenia się nawet z największych upadków; o siłę ducha dla nieuleczalnie chorych, którzy muszą pogodzić się ze śmiercią; o odwagę dawania świadectwa wiary i chrześcijańskiej nadziei wobec umierających; o dar modlitwy już teraz o dobrą śmierć dla nas i naszych bliskich; o wiarę żywą i silną w Twoje zmartwychwstanie; o umiejętność mówienia o rzeczach ostatecznych tak by oswoić się z faktem śmierci. powrót idź do góry STACJA X - Jezus odarty z szatNie można zabić tego, co najważniejsze Nasza codzienność! - Świat obrazów, świat nachalnych reklam. Wszak tyle jest towarów do sprzedania. Samochód, sprzęt elektroniczny, środki czystości a wszystko to w rękach pięknych, roznegliżowanych pań. Wiadome skojarzenia. Skróty myślowe ocierające się o dobry smak, wręcz wulgarne i te pozy kuszące, drapieżne. Blond wamp z dużego bilbordu patrzy zmysłowo, wyzywająco. Zdaje się mówić: "Tylko zbliż się a będziesz kolejnym, którego zniszczę" - ta pani reklamuje lody znanej firmy. Piękno ciała, które nie zachwyca, ale wyzwala zło, pożądanie, najniższe instynkty. Wystarczy zwyczajna wycieczka po sieci, klikniesz tu i tam i kuszące zaproszenie nie liczące się z wiekiem odbiorcy. Jedna chwila i jesteś w świecie wybujałych zmysłów, erotyki, pornografii. Trzeba mieć siłę woli i odwagę by wyjść z tego zaklętego kręgu. Tyle tego - szał ciał. Gdzie w tym świecie ludzie dojrzali, starzejący się pięknie? Gdzie jedno zapomniane słowo: "osobowość"? Nie lalka Barbie, bezbrzeżna głupota i pustka, ale osobowość, osobowość człowieka. Chrystus! Obdarli Cię z szat. Zabrali wszystko. Nagi Król. Szyderstwo i pośmiewisko pospólstwa. Zabrali wszystko? Nie! Mimo pęt, drwin nie zabrali Ci godności. Chciałbym widzieć Twoje spojrzenie tam wtedy. Mimo nagości dostojeństwo i wewnętrzny spokój. To nic, że nie masz szat. Jesteś sobą. Jesteś Królem. Nie da się zabić duszy, zabrać wbrew woli człowieka jego godności. Tak, można być nagim Królem wbrew oczekiwaniom szydzących. Błogosławiona! W czasie swojej drogi Karolina dorastała do wielkiego czynu. Wzrastała w odwadze. Za nią czaiło się zło, które chciało zabrać Jej najcenniejszy skarb: godność. Nie, Ona nigdy na to nie pozwoli. Teraz nie może stchórzyć. Podejmie walkę mimo, iż wie, że po ludzku przegra. Wygra, na pewno wygra jej duch. Prosimy Cię, Panie: o czystość naszych ciał i serc; o świętość wewnętrzną naszych dziewczyn i matek - nas wszystkich; o kres nawale nagości, która gorszy i budzi demony; o lepszy los dla tych, którzy ulegli zmysłom i weszli w tryby zła w świecie rozrywki, konsumpcji, czynienia rzeczy z ludzkiego ciała; o poszanowanie ludzkiej godności o odwagę w walce o tę godność; o prawdziwe piękno, które emanuje z oczu dziecka. powrót idź do góry STACJA XI - Jezus przybity do krzyżaTeraz ty - twoja kolej Nasze życie! - Był zdrowy, silny, tryskający energią. Jeden fatalny skok do wody. Złamał kręgosłup. Kalectwo. Wózek inwalidzki. Co dalej? Ciemna rozpacz? Chęć skończenia ze sobą? Na początku tak a potem odnaleziona wiara w Boga i odzyskana wiara w siebie. Nie poddaje się, walczy, pisze, tworzy, działa społecznie. Ma dom i rodzinę. Dziś mówi, że ten skok był potrzebny. Skoczył wtedy w inny, piękny, bardziej ludzki świat. - Jest nieuleczalnie chora. Nie wychodzi z domu od wielu lat. Wcale nie jest nieszczęśliwa i samotna. Jej skromne mieszkanie tętni życiem. Przychodzą do niej ze swoimi biedami jak do księdza do konfesjonału. Ona z właściwym dystansem do wielu spraw wysłucha, doradzi, pomodli się. Otrzymuje tyle, tyle listów, emaili, że nie starcza sił by wszystkim od razu odpisać. Dzwonią także znajomi księża: -"Wiesz, jutro zaczynam rekolekcje. Pomódl się." -"Mam taki trudy do rozwikłania problem pewnej rodziny. Proszę cię o wsparcie." Pomaga jak umie. Jest potrzebna. Żyje życiem tylu ludzi. A przecież kiedyś myślała z bólem: -"Dlaczego mnie Bóg jeszcze trzyma na tym świecie?" Chrystus! Rozpoczął się ostatni etap Twojej męki. Już tam na Golgocie. Nagiego, skrwawionego powalili na ziemię i rozłożyli ręce szeroka na belce krzyża. Badania Całunu Turyńskiego dowodzą, że przypadkiem czy też celowo zostawili jedną rękę bardziej zgiętą, co potem, po podniesieniu krzyża wraz z Tobą sprawiło, że zawisłeś niesymetrycznie, a to powodowało tym większy ból. Wbrew temu, co przedstawiają stare, czcigodne krucyfiksy przebito Ci nie wnętrze dłoni - wtedy ciężar ciała rozerwałby dłoń, ale nadgarstki. Tamtędy biegnie główny splot nerwowy ręki i dłoni, każde jego dotknięcie powoduje niemiłosierny ból. Pomijając postaci oprawców zajętych swą krwawą robotą miałeś przed sobą rozświetlone słońcem czyste niebo. Przemierzyłeś w wędrówce całą ojczystą ziemię. Docierałeś do wszystkich potrzebujących pomocy, pochylałeś się nad każdą ludzką nędzą. Twoje słowa i Twoje ręce przynosiły pociechę, ratunek. Przywracały zdrowie, życie, dawały nadzieję. Byłeś tak bardzo aktywny, dynamiczny, a teraz leżysz bezradny, unieruchomiony na krzyżu - ołtarzu Twojej ostatecznej ofiary. Zdajesz się mówić do nas, do mnie: -"Teraz ty. Twoja kolej. Ja już więcej nie mogę po ludzku działać. Aby nadal, na zawsze czynić dobro potrzebuję ciebie. Twoich nóg, twoich dłoni. Ty możesz, powinieneś być narzędziem miłości, moim przedłużeniem w dzisiejszym świecie." Błogosławiona! Karolina pokłuta, poraniona szablą leżała na mokrej ziemi. Oprawca poszedł sobie. Czuła jak wraz z krwią ucieka z niej życie. Gasnąc patrzyła w niebo. Co myślała? Kto to wie. Znając styl jej życia możemy przypuszczać, że gorąco się modliła, że łączyła swoje cierpienie z ofiarą krzyżową Chrystusa. Prosimy Cię, Panie: abyśmy byli dobrymi samarytanami dla wszystkich potrzebujących pomocy; o siłę, odwagę życia także wtedy, gdy przychodzi choroba i ograniczenia; o umiejętność traktowania trudnych kolei życia jako ofiarę podejmowaną w jedności z Tobą; o to by nasze życie było przedłużeniem Ciebie w dawaniu tego, co dobre; o powszechne zrozumienie i pomoc dla ludzi obarczonych kalectwem. powrót idź do góry STACJA XII - Jezus umiera na krzyżuWielka miłość. Czy jesteśmy jej warci? Nasza codzienność! - Był taki biedny z tym swoim lękiem, że aż śmieszny. Panicznie bał się śmierci. Mozolnie parzył sobie ziółka, łykał porcje tabletek skrupulatnie pilnując określonych godzin. Dbał o właściwe ubieranie się. Nigdy nie jadł "byle czego". Skrzętnie podliczał kalorie by niczego nie było za dużo. I bezradnie pytał bliskich: "Trzeba umrzeć? Co wy mówicie!" - Pan Zygmunt długo już leżał w szpitalu. Dopóki chodził starał się pomagać innym, pocieszał, budził wiarę i nadzieję. Sam czerpał ją z codziennej Komunii Świętej. Gdy jego stan się pogorszył i gasł w oczach to inni nad nim się pochylali i użalali. Zaskoczył wszystkich słowami: -"Co wy mówicie. Jaki żal, smutek. Przecież ja idę do Pana. Dopiero tam będzie mi dobrze." Jego dziecięca wiara budziła podziw i dawała innym dużo do myślenia. - Wszystko sobie ułożył, zaplanował. Wiedział, że musi odejść, że nie ma ratunku. Wybrał czytania mszalne i ułożył modlitwę wiernych na swój pogrzeb a także wszelkie komentarze liturgiczne. Wyznaczył kolegę, który miał powiedzieć kazanie. W tym wszystkim ani cienia żalu, nadmiernych wzruszeń. Tylko wiara w zmartwychwstanie i nadzieja życia wiecznego. Gdy ks. Janusz umarł wszystko odbyło się tak jak tego pragnął. Chrystus! Teologowie poświęcili opasłe tomy analizie każdego Twojego słowa wypowiedzianego z wysokości krzyża. Nawet wtedy myślałeś o innych, byłeś człowiekiem dla drugich. Jeden z psalmów przytacza słowa: "Nie człowiek ja a robak." Tak, Ty po prostu wiłeś się w bólu. Coraz bardziej bolały zadane rany, ubywało sił. Coraz trudniej było oddychać. Twoje ostatnie słowa: "Wykonało się." Dopełniła się miara cierpienia, dokonała się krwawa ofiara Baranka. Najważniejsza, najpiękniejsza ofiara, z której jak ze źródła płynie cały sens naszej wiary i cała nasza moc. Jest taki stary radziecki film: mały chłopiec zauważył rozmyty, zniszczony tor. Za chwilę tędy będzie pędził pociąg. Zginą ludzie. Co robić? Chłopiec pobiegł naprzód, stanął na środku toru rozpaczliwie dając znak rękami. Maszynista zauważył go w ostatniej chwili. Ostro hamował. Pociąg zatrzymał się tuż przed wyrwą w ziemi. Niestety chłopiec zginał w zderzeniu z lokomotywą. Gdy ludzie w milczeniu stali nad ciałem bohatera, ktoś zadał pytanie: "Czy jesteśmy warci tej śmierci?" No właśnie. Panie Jezu, czy jesteśmy warci Twojej ofiary? Twojej śmierci? Jak odpowiadamy na Twoją wielką miłość? Czy ta wielka miłość mobilizuje nas do naszej choćby małej? Karolina! Umarła z dala od ludzi. W wielkiej ciszy. Dopiero po kilku dniach odnajdą jej ciało, rozpoczną żałobę. Umarła dziewczyna, która ze swej godności uczyniła wartość największą. Wolała życie stracić niż oddać tę godność głupio i bezsensownie. Kierowała nią zawsze, także w godzinie śmierci wielka miłość do Boga, który jest Panem życia i zwycięzcą śmierci. Dlatego mamy prawo przypuszczać, ze ona nie bała się śmierci, była gotowa na wieczną przygodę z Bogiem, źródłem miłości. Prosimy Cię, Panie: o dar mądrego życia i jeszcze mądrzejszego umierania; o nadzieję życia wiecznego, którą wyrażamy słowami prefacji żałobnej: "Życie nasze zmienia się, ale się nie kończy"; o umiejętność jednoczenia naszych cierpień z Twoim krzyżem, tak by łatwiej było umierać; o traktowanie naszego życia w każdym jego przejawie jako ofiary, którą nieustannie Tobie składamy. powrót idź do góry STACJA XIII - Jezus zdjęty z krzyżaZnowu na kolanach Matki - zatoczone koło Nasza codzienność! - Amerykanie obliczyli, a ci umieją liczyć, że fizyczna wartość ludzkiego ciała to raptem kilka dolarów, bo główny jego składnik to przecież tylko woda. - Kto policzy wartość ludzkiego życia, które dokonuje się przecież w ciele. Kto policzy wartość ludzkich czynów, ludzkich wzruszeń, uczuć, tego wszystkiego, co dla nas najważniejsze. - Ileż siły jest w matkach walczących o życie dzieci tych, które uległy wypadkowi, tych, które urodziły się z jakąś wadą, ograniczeniem, tych chorych nieuleczalnie, gasnących w oczach. Ileż bólu jest w matkach, które po ludzku tę walkę przegrywają, bo dziecko umiera. Kto, jakie słowa, jaki wydarzenia mogą przywrócić im nadzieję, chęć życia? Chrystus! Wydawałoby się, że przynajmniej po śmierci powinni zostawić Cię w spokoju, uszanować Twój zgon i ból Matki. Nie. Oni chcieli być pewni. Przebili bok by mieć pewność, że umarłeś. Dziś widzimy w tym symbol Bożego życia, które nieustannie trwa. Krew i woda, które wypłynęły z Twojego serca to znak Chrztu i Eucharystii - sakramentów rodzących Kościół - wspólnotę wierzących. A pod krzyżem ciągle stała Maryja. Patrzyła jak bezwładnie opada na ziemię Twoje Ciało oderwane od drzewa krzyża. To Ciało złożyli w Jej ramiona. Na kolanach Matki, w Jej ramionach doświadczałeś jako dziecko ciepła i miłości. Teraz z tą sama miłością znowu tuliła Twoje Ciało. Z miłością i bólem: -"Synu, co oni z Tobą zrobili?" Dopełniła się ziemska miara Twojego życia. Dopełniła się miara miłości, troski i bólu Twojej Matki. Od Betlejem, Nazaretu aż tu na Golgotę. Zegar ziemskiej przygody Jezusa - Syna Człowieczego, tego, który był prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem zatoczył pełny krąg. Żłobek w Betlejem i ramiona Matki - ramiona Matki i grób. Była z Tobą zawsze. Zawsze kochała, chroniła przed złem. Przeżywała Twoją śmierć. Współcierpiała. Miała, ma swoje trwałe miejsce w historii zbawienia każdego z nas. Jest Matką naszych ludzkich dróg. Matką każdej dobrej drogi. Błogosławiona! Martwa Karolina leżała spokojna pośród jesiennych drzew na podmokłej ziemi. Dopełniła się Jej życiowa droga. Może po ludzku wydawało się to niesprawiedliwe, nikomu nie potrzebne, bezsensowne, ale któż z nas zna zamiary Boga i ma prawo stawiać Jemu warunki? Krąg życia Karoliny zamknął się. Od chwili narodzin aż po śmierć, którą w tradycji chrześcijańskiej nazywamy narodzinami dla nieba. Tu, przynajmniej na razie nie było ramion matki, lecz na pewno w tej męczeńskiej śmierci, w tym udręczonym ciele młodziutkiej dziewczyny było podobieństwo do ofiary krzyżowej Chrystusa. Prosimy Cię, Panie: o szacunek dla ludzkiego ciała od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci; o godne traktowanie ludzkiego ciała po śmierci, bo przecież było ono świątynią Ducha Świętego; o ulgę w cierpieniu dla matek, które muszą przezywać śmierć swoich dzieci; o ludzi na miarę Matki Teresy z Kalkuty, która zbierała konających z ulicy tylko po to, by godnie umierali; o odwagę przyjęcia cierpienia i śmierci naszych bliskich; o dobrą śmierć w Twojej obecności dla nas wszystkich, gdy kiedyś trzeba będzie odejść; jeśli nie o łaskę męczeństwa to przynajmniej o łaskę dobrego życia, tak abyśmy mogli się kiedyś z Tobą spotkać w wieczności. powrót idź do góry STACJA XIV - Jezus złożony w grobieTo już koniec czy dopiero początek? Nasza codzienność! - Umarł pan Leon, kiedyś lider wspólnoty Odnowa w Duchu Świętym. Wspólnie z żoną Esterą wychowali czterech synów. Jeden jest kapłanem, drugi katechetą. Na pogrzebie to synowie przygotowali liturgię. Ksiądz Kazimierz mówił w czasie homilii o ojcu jak o żyjącym. Mówił ciepło, jak o przyjacielu. Żadnych łzawych scen, nadmiernych wzruszeń. Tylko modlitwa i nadzieja, wielka nadzieja, wyrażona słowami: -"Do zobaczenia w niebie." Tak trzeba. - Niech mi ksiądz odpowie: Czy po śmierci tam coś jeszcze jest? - Jak możesz zadawać takie pytanie? Niby wierzysz. Codziennie powtarzasz: "wierzę w życie wieczne". Jaka w końcu jest ta twoja wiara? - Chciał skończyć ze sobą. Był przecież niepotrzebną nikomu, cierpiącą, bezradną kukłą, kłodą drzewa. Nagłośnili sprawę, aby mógł to zrobić w majestacie prawa. Wtedy znaleźli się ludzie, którzy chcieli pomóc, ofiarowali pieniądze, czas, serce. Odzyskał wiarę w ludzi. Odzyskał nadzieję. Mimo ograniczeń i bezradności chce żyć dalej. Widzi sens życia i swojego cierpienia. Wierzy w ciąg dalszy po śmierci. Chrystus! Twoim miejscem konania, ołtarzem ofiary z życia - tej jedynej, niepowtarzalnej ofiary był krzyż. Byłeś do nas podobny we wszystkim. Także w tym, że Twoje umęczone ciało, ledwie przygotowane - bo był pośpiech, presja żołnierzy, a nade wszystko nadchodziło święto - złożono do grobu. Wykuta w skale grota, a w niej nisza skalna na ułożenie ciała i koniecznie ciężki kamień opadający na wejście, aby chronić przed dzikimi zwierzętami i nie mniej dzikimi ludźmi, którzy okradali groby. Niewielu było żałobników. Obok Matki tylko kilkoro tych najwierniejszych. A przecież gromadziłeś nieprzeliczone tłumy. Czy ci, którzy tam stali, gdy opadał grobowy kamień myśleli "to już koniec"? Kto to wie. To my spuszczamy głowy nad mogiłami naszych bliskich. Sami grzebiemy ich w naszym sercu mówiąc: "był..., była..., to już nie wróci..., jaka szkoda..." A przecież w świetle Twojej Ewangelii nie ma śmierci, jest tylko przejście, jak przez bramę ku innej rzeczywistości. "Życie nasze zmienia się, ale się nie kończy". Ty powiedziałeś: "W domu Ojca jest mieszkań wiele. Idę przygotować wam miejsce". Ty jesteś życiem i zmartwychwstaniem naszym. To nie był koniec. To był dopiero początek. Rozerwałeś więzy śmierci, odsunąłeś kamień, powstałeś z grobu, stanąłeś między osłupiałymi Apostołami i powiedziałeś: "Pokój wam!" To jest cała nadzieja mojego życia. "Twym zmartwychwstaniem żyję". Błogosławiona! Odszedł oprawca Karoliny. Skulona agonią leżała na trzęsawisku. Dziwny koniec dla młodej dziewczyny. Dopiero po kilku dniach dobrzy ludzie podnieśli ze czcią udręczone ciało. Przygotowali do chrześcijańskiego pogrzebu. Wszyscy mówili: "To święta." Żyje w sercach ludzi. Nigdy nie umarła. Męczeństwo jest najprostszą i najpewniejszą drogą do nieba. Jest łaską, na którą trzeba zasłużyć. Jak ona. Prosimy Cię, Panie: o umiejętność pogodzenia się ze śmiercią naszych bliskich nawet wtedy, gdy wydaje się niesprawiedliwa; o żywą wiarę w Twoje zmartwychwstanie; o nadzieję, że nikt do końca nie umiera; o ulgę w cierpieniu dla tych, którzy nie umieją się pogodzić ze śmiercią; o dar życia wiecznego dla wszystkich, którzy odchodzą do Ciebie; o prawdziwą świętość dla nas wszystkich, którzy jeszcze jesteśmy w drodze. powrót idź do góry Módlmy się: Najłaskawszy Boże, który sprawiłeś, że młoda dziewczyna poświęciła swoją czystość wyłącznie Tobie przez ofiarę swego życia, ginąc z rąk nieprzyjaciela, spraw prosimy, abyśmy za jej wstawiennictwem umieli podejmować codzienną walkę z pokusami. Wzbudź w nas mocne postanowienie życia czystego i szlachetnego. Spraw, abyśmy umieli rozpoznawać cnoty bł. Karoiny, a spełniając Twoją wolę oczyszczali swoje intencje i służyli Tobie z radością. Amen. idź do góry opracował: ks. Henryk Makuła
napisz krótkie rozważanie do 5 stacji drogi krzyżowej